Od prawie dwóch miesięcy niemal 300 wolontariuszy wspiera oragnizacyjnie cztery warszawskie Punkty Szczepień Powszechnych. Ochotnicy sa angażowani w działania związane z udzielaniem informacji, kierowaniem ruchem czy zapewnianiem porządku w miejscach szczepień. Zgłosili się na wolontariat i pomagają szczepić innych! Jednym z wolontariuszy jest Łukasz Kachnowicz, który opowiedział nam o swojej motywacji do wolontariatu, pierwszym dniu w Punkcie i wolontariackich planach na przyszłość.

 

Łukasz, jak długo zastanawiałeś się nad tym czy zostać wolontariuszem i pomóc przy organizacji szczepień?

Łukasz Kacznowicz: O wolontariacie dowiedziałem się od znajomych, którzy działali w Punkcie na Białołęce. Napisali o tym w mediach społecznościowych. Zobaczyłem to i powiedziałem… „Super!”. Już od jakiegoś czasu szukałem możliwości podjęcia wolontariatu w Warszawie i przeglądałem Waszą stronę. Pandemia pokrzyżowała mi plany, więc kiedy dowiedziałem się o poszukiwaniach ochotników do Punktów Szczepień Powszechnych, to zrozumiałem, że w końcu trafia mi się świetna okazja! Nie zastanawiałem się długo. Pomyślałem – szczepienia i możliwość pomocy przy tym przedsięwzięciu są tak ważne, że nie musiałem się namyślać. Sprawdziłem warunki zgłoszeń i zostałem wolontariuszem.

Jaka była Twoja motywacja do zostania wolontariuszem w Punkcie Szczepień na Stadionie Legii?

Ł.K.: Widzę sprawę szczepień jako kluczową dla nas wszystkich. Globalnie zostaliśmy postawieni w takiej sytuacji i musimy nabrać odporności. Pandemia już bardzo wiele niektórym zabrała, namieszała w naszym życiu. Ten wolontariat widziałem jako realne włączenie się w walkę z pandemią. Nie jestem lekarzem, ale dostałem okazję, że mogę pomóc, nawet bez medycznej wiedzy. Może robię tylko jakąś prostą czynność, ale to jest moja cegiełka, którą mogę dołożyć do tego, żeby znów było normalnie. Decyzja o wolontariacie w Punkcie była moją odpowiedzią na pytanie „co ja mogę zrobić w tej sytuacji dla siebie i dla innych?”.

Łukasz Kachnowicz w maseczce i koszulce wolontariusza na tle tapety z piłkarzem Legii unoszącym puchar

Jaki był pierwszy dzień wolontariatu w Punkcie?

Ł.K.: Jestem wolontariuszem na Stadionie Legii. Już od pierwszego dnia towarzyszyło mi dużo pozytywnych emocji, poczucie, że robię coś potrzebnego. Z chęcią zawsze wchodzę na stadion. Mam poczucie, że dzieje się coś ważnego i jestem tego częścią. Pierwszego dnia stałem przy samym wejściu, rozdając formularze, udzielając informacji. To co zapamiętałem najbardziej, to przeciąg (śmiech)! Musiałem mocno trzymać formularze, żeby ich nie rozwiało. Ale już bez żartów – pamiętam satysfakcję, że podjąłem się tego tematu i jestem w tym miejscu. Bardzo się cieszyłem ze swojej obecności w Punkcie.

Czy przed rozpoczęciem zadań byłeś szkolony?

Ł.K.: Oczywiście! Mieliśmy spotkanie na Stadionie, zorganizowane specjalnie dla wolontariuszy. Było oprowadzenie po obiekcie, co też było dla mnie samo w sobie ciekawe, bo dopiero półtora roku temu przeprowadziłem się do Warszawy i nigdy wcześniej nie byłem na Stadionie. Zostało nam pokazane punkt po punkcie jak będzie wyglądała organizacja szczepień, jakie są zadania do wykonywania. Przeszliśmy całą trasę, żeby wiedzieć co się dzieje na wszystkich etapach organizacji szczepień. W tych szkoleniach uczestniczyli też nasi koordynatorzy wolontariatu, do których zawsze się zgłaszamy, kiedy tylko przychodzimy na swoją zmianę. Od nich dowiadujemy się jakie w danym dniu będzie się wykonywało działania. Zadania nie są bardzo skomplikowane, mają charakter przede wszystkim organizacyjno-informacyjny.

Z jakimi reakcjami pacjentów spotykali się wolontariusze?

Ł.K.: Największą interakcję z pacjentami miałem przy samym wejściu. Moje doświadczenie jest jak najbardziej pozytywne, ludzie są wdzięczni. Trochę tak jak nas przygotowywano, i widzę, że w praktyce tak jest, że dla niektórych przychodzących na szczepienie jest to wyzwanie, stres, może też pierwszy raz są na Stadionie Legii i odczuwają lęk. Ale jest w nich też jednak dużo wdzięczności, że dostają pakiet informacji, że im się przekazało komunikat, pokierowało do kolejnych wolontariuszy. Ludzie się uśmiechali, dziękowali, może też czuli ukojenie w swoich nerwach. Ja tak widziałem swoją rolę w tym wolontariacie – w budowaniu poczucia bezpieczeństwa poprzez proste czynności. Chciałem, żeby ludzie w Punkcie poczuli się dobrze zaopiekowani i wiedzieli czego mogą oczekiwać. Sam ceniłem sobie, kiedy byłem w nowym obiekcie, w nowej sytuacji i na każdym etapie dostawałem komunikaty gdzie mam się skierować, gdzie mam poczekać, gdzie znajduje się miejsce docelowe. Czułem się w porządku, kiedy otrzymywałem rzetelne informacje o otoczeniu, o kolejności zdarzeń. To też staram się oddać w swoich zadaniach.

Jakie były największe wyzwania podczas tego wolontariatu?

Ł.K.: Wyzwaniem było dla mnie po prostu to, żeby zrobić swoje zdanie jak najlepiej. Ludziom, których spotykałem w Punkcie chciałem precyzyjnie udzielić informacji, żeby od wejścia do wyjścia czuli, że ktoś nad nimi czuwa i jest gotów im pomóc.

Czy wolontariat w PSP był Twoim pierwszy wolontariackim doświadczeniem? Czy po PSP będziesz szukał kolejnych form zaangażowania?

Ł.K.: Krótko odpowiadając, to dwa razy tak! Był to mój pierwszy „prawdziwy” wolontariat – że gdzieś się zgłosiłem, zrekrutowałem. Miałem może jeden wcześniejszy, krótki epizod, ale dopiero obecne zaangażowanie było zdecydowanie bardziej długoterminowe i poważniejsze. Także lepiej zorganizowane. I będę dalej chciał być wolontariuszem! Złapałem bakcyla. Kiedy w ostatnim tygodniu, przez swoje zawodowe zobowiązania, ominąłem jeden swój dyżur w Punkcie, to już poczułem, że mi tego brakuje! Po zakończeniu zadań w Punkcie będę szukał kolejnej możliwości. Myślałem już o zgłoszeniu się do Centrum Alzheimera, które akurat jest blisko mojego miejsca zamieszkania. Przetarłem już szlak swojego zgłaszania się. Do Punktu zgłosiłem się błyskawicznie i mam nadzieję, że taka tendencja u mnie zostanie – będę widział ciekawy wolontariat i będę się zgłaszał!

Jakbyś miał zachęcić kogoś do wolontariatu, to co byś tej osobie powiedział?

Ł.K.: Zdecydowanie powiedziałbym, że wolontariat daje satysfakcję, a to jest najważniejsze. To poczucie bycia cichym bohaterem, że można na siebie popatrzeć z dumą. Zawsze patrzyłem na tych, którzy robią coś dla innych z podziwem, widziałem w nich bohaterów codzienności. Także polecam korzystanie z portalu www.ochotnicy.waw.pl – to bardzo ułatwia znalezienie wolontariatu, że w jednym miejscu są propozycje wolontariatów i można z nich coś samodzielnie wybrać.

Dziękuje za rozmowę!


Rozmowa: Barbara Rogalska
Zdjęcie rozmówcy przekazane przez Łukasza Kachnowicza


Ty również znajdź wolontariat dla siebie! Zobacz aktualne oferty wolontariatu z całej Warszawy!

Przeczytaj również naszą rozmowę z czterema wolontariuszkami-matkami, które z powodzeniem łączą rodzicielstwo z zaangażowaniem społecznym.