Misją Big Brothers Big Sisters of Poland, organizacji pozarządowej działającej w Polsce od 2014 roku, jest pomoc dzieciom mającym trudności w zrealizowaniu swojego potencjału poprzez zapewnienie im bezpiecznej i trwałej relacji z mentorem. Z Panią Dorotą Orzeł, na co dzień pracującą w Amerykańskim Banku Inwestycyjnym, która od niespełna roku współpracuję z Fundacją jako mentorka, rozmawiamy o jej podopiecznej oraz o tym dlaczego warto angażować się w wolontariat.
W jakiś okolicznościach została Pani mentorką Fundacji Big Brothers Big Sisters?
Dorota Orzeł: Już na samym początku istnienia Fundacji BBBS w Polsce miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu informacyjnym dla potencjalnych mentorów. Wtedy było to spotkanie zorganizowane dla zawodników rugby, a ja zupełnie przez przypadek się tam znalazłam. Od razu pomyślałam, że taka forma wolontariatu jest czymś dla mnie. Minęło kilka lat nim zdecydowałam się zgłosić do Fundacji. Na moją decyzję chyba wpłynął fakt, że korporacja dla której pracuje od wielu lat intensywnie pomaga i zachęca do współpracy z fundacją na całym świecie, a historie Mentorów i ich podopiecznych często publikowane są na naszej stronie dla pracowników.
Czy wcześniej angażowała się Pani w wolontariat?
D.O.: Od wielu lat aktywnie wspieram i pomagam różnym organizacjom i fundacjom dobroczynnym. Wielokrotnie zostałam wyróżniona za pomoc Radzie Pań przy Polskim Czerwonym Krzyżu w akcji „Dajmy wakacje ubogim dzieciom”. W czasie studiów byłam zaangażowana w pomoc Stowarzyszeniu Serduszko dla dzieci na Warszawskiej Pradze. W ostatnich latach pomagałam również, wraz z drużyną sportową Frogs Warszawa Rugby, Platformie Równych Szans oraz wielu innym, wybieranym co roku, fundacjom. W ostatnich miesiącach udało mi się zebrać w całości pieniądze niezbędne na operację małego Nikodema z Warszawy. Wspieram również Schronisko dla zwierząt w Skaryszewie, gdzie nie raz przekazałam dary na licytacje charytatywne. Pomagam od zawsze, i mam nadzieję na zawsze. Swoją pasją do pomocy zawsze staram się zarazić innych.
Proszę opowiedzieć jak wygląda droga od zgłoszenia się do Fundacji do zostania mentorem i poznania swojego podopiecznego?
D.O.: Mimo, iż temat wielokrotnie przewijał się w moich myślach, to chyba jednak zadziałał szybki impuls. Pewnego dnia po prostu weszłam na stronę i wypełniłam formularz zgłoszeniowy. To była szybka decyzja i równie szybko odezwała się do mnie Pani Maja, z którą umówiłyśmy się w wybranym przeze mnie miejscu. Pamiętam, że troszkę się stresowałam – w końcu ktoś będzie mnie oceniał, a ja chce wypaść jak najlepiej, ale już po chwili spotkania okazało się, że niepotrzebnie. Po rozmowie, podpisaniu odpowiednich dokumentów, i zgodzie na sprawdzenie czy jestem osobą niekaraną, pożegnałyśmy się. Pozostało mi czekać aż „znajdą” dla mnie odpowiednio dobraną podopieczną. Ponoć nie zawsze udaje się dobrać takie „rodzeństwo”, ale w moim przypadku, ktoś wykazał się szóstym zmysłem. Po niespełna 3 tygodniach udałam się wraz z moim opiekunem z ramienia BBBS do domu mojej nowej młodszej siostry. Było to spotkanie zapoznawcze, ale już po chwili było wiadome, że będziemy bardzo zgranym duetem.
Na czym polega rola mentora?
D.O.: Myślę, że rola mentora nieustannie ewoluuję. Zależy to od potrzeb, wieku i rodzaju relacji z podopiecznym. Przede wszystkim dobrze, jeżeli wytworzy się pewna więź, na co często potrzeba czasu i pracy. Należy zbudować zaufanie, bo dobrze by było, gdyby w razie problemów, a nawet jakiegoś zagrożenia, dziecko zawsze wiedziało, że ma się do kogo zwrócić. To poczucie bezpieczeństwa jest ogromnie ważne, szczególnie gdy mamy do czynienia z dziećmi z rodzin, które często są w potrzebie. Pokazanie dziecku, bądź co bądź początkowo obcemu, że mimo własnych spraw mamy czas oraz chęci by spotykać się i wspólnie spędzać czas z pewnością pozwala mu poczuć się wartościowym i docenionym. Należność do grupy dzieci z BBBS również daje poczucie przynależenia do fajnej grupy, inicjatywy. Jako mentorka próbuję pokazać mojej podopiecznej świat, jakiego nie miała możliwości poznać dotychczas i widzę, że ona chłonie to wszystko, i pragnie więcej. Jest bardzo dzielną dziewczynką, a ja jestem dumna z tego, że przyczyniam się do jej rozwoju.
Proszę opowiedzieć coś więcej o Pani podopiecznej.
D.O.: Moja podopieczna, Anastazja, to bardzo urocza uczennica II klasy szkoły podstawowej. Bardzo grzeczna, pracowita dziewczynka, a do tego ambitna! Nastka ma trójkę rodzeństwa, dwie starsze siostry, które również mają swoje mentorki z Fundacji BBBS oraz pełnoletniego już brata. Wszystkie trzy dziewczyny są naprawdę świetne i bardzo doceniają swoje mentorki. Ja muszę przyznać, że nie ma dla mnie większej radości jak ta, gdy przy prawie każdej wizycie okazuje się, że Nastka ma dla mnie laurkę, czy inne ręcznie robione arcydzieła, którymi wyraża swoją wdzięczność. Jej mama zawsze mówi, że w dni naszych spotkań Nastka od rana siedzi i czeka aż przyjadę. Zajmuję się wieloma rzeczami, jednak żadna z nich nie daje mi tyle satysfakcji i radości, takiej czystej prawdziwej radości, co te iskierki w oczach mojej „młodszej siostry”.
Ile czasu spędzacie razem?
D.O.: Początkowo udawało mi się, przy całej mojej ekscytacji, spotykać z Nastką raz w tygodniu. Niestety dość szybko okazało się, że jest to dla mnie zbyt intensywne i inne moje plany były za bardzo nadwyrężone. Zmieniłyśmy więc terminy spotkań na co drugi weekend. Każde spotkanie zajmuje nam około 4-5 godzin, a im dalej wyruszymy od domu, tym większa ekscytacja u mojej towarzyszki. Zalecany przez Fundację czas to minimum 2 spotkania w miesiącu, na jakieś 2-3 godziny. Myślę, że jest to kwestia indywidualna by odpowiednio ustalić sobie harmonogram z rodzicami i dzieckiem, by każdy był zadowolony.
Co Pani uważa za największą wartość wynikającą z wolontariatu?
D.O.: Największą wartością według mnie jest empatia, chęć niesienia pomocy innym, spojrzenie na coś więcej niż czubek własnego nosa. Robiąc to zaszczepiamy również te same wartości w młodszych podopiecznych. Wielu z nich, a znam takie przypadki ze Stanów Zjednoczonych, później przekazuje to kolejnym pokoleniom. Miejmy nadzieję ten łańcuszek dobrych uczynków i idei będzie się poszerzał na coraz to większą ilość ludzi. Więzi, które tworzymy w relacjach BBBS to są w większości więzi, które będą już na całe życie. W istocie stajemy się swego rodzaju rodzeństwem. Uczymy się wzajemnie wrażliwości, tolerancji, odpowiedzialności, budowania relacji z drugim człowiekiem. I co zaskakujące – my Mentorzy możemy również nauczyć się bardzo wiele o samych sobie. Nigdy nie przypuszczałam jak kojący wpływ na moje życie będzie miała ta znajomość.
Czego się Pani nauczyła od Anastazji?
D.O.: To niesamowite ile można nauczyć się od takiej małej istotki. Moja podopieczna już na pierwszym spotkaniu udowodniła mi, że nie ważne ile się posiada, zawsze znajdzie się sposób by podzielić się z innymi. Kupiłam jej pączka, a ona poprosiła ekspedientkę o pokrojenie go na 6 części (równych!), tak by mogła się podzielić z rodziną. Zaskakuje mnie za każdym razem swoją dobrocią, skromnością i zaangażowaniem w naszą relację. Są też inne kwestie, które sprawiają, że się rozwijam, otwieram i uczę czegoś nowego o sobie. Każde spotkanie daje mi poczucie, że robię coś dobrego, że jestem kimś bardzo ważnym w życiu podopiecznej. Obcuje z jej rodziną, znam ich problemy i trudności, ale też widzę ile w ich domu ciepła, miłości i troski o siebie wzajemnie. Nie wiem czy zabrzmi to wiarygodnie, ale w tej relacji i mam nadzieję również w innych – jest coś bardzo inspirującego.
Kto wg Pani może zostać mentorem?
D.O.: Mentorem może zostać każdy, komu towarzyszą dobre, szczere intencje. Musimy pamiętać, że przyjmując na siebie tę rolę wkraczamy w czyjeś życie, często wystarczająco już skomplikowane, więc jedyne czego ja mogłabym oczekiwać od mentora to pewność, iż nie robimy tego dla kaprysu. Musi to być przemyślana decyzja, bo niesie za sobą pewne konsekwencje.
W jaki sposób zachęciłby Pani osobę niezdecydowaną do zaangażowania się w wolontariat?
D.O.: Jeżeli wydaje Ci się, że Twoje życie nie pozwala na to byś poświęcał swój czas komuś innemu, to zastanów się dwa razy. Kilka godzin w miesiącu to niewiele, dwa mniej obejrzane filmy. A gdy zapytacie takiego szkraba ile znaczy dla niego ten czas, to okaże się, że naprawdę wiele. Jeżeli nie jesteś pewien, czy dobrze radzisz sobie z dziećmi pomyśl, że Twój podopieczny może nie radzić sobie z dorosłymi i takie docieranie się może was wiele nauczyć. Dla dziecka z rodzin wielodzietnych czy ubogich często godziny spędzone sam na sam z mentorem są jedynym czasem w miesiącu, gdy ktoś poświęca mu 100 % swojej uwagi. Nie musisz być do tego opiekunem roku, czy spełnionym rodzicem. Wystarczy odrobina chęci i zainteresowania drugim człowiekiem.
Rozmowa: Monika Makuch
Zdjęcia udostępnione przez Panią Dorotę Orzeł