Od wolontariuszki do koordynatorki! Tak właśnie wyglądała droga Anny Wielgo, która w Młodzieżowym Domu Kultury "Ochota" zajmuje się koordynacją wolontariatu. W tej rozmowie dowiecie się między innymi co oznacza skrót MOPR i jak wiąże się z kulą śniegową. A przede wszystkim dlaczego powinniście wpaść do ochockiego MDK i rozważyć pozostanie w nim na dłużej.
Od jak dawna jesteś związana z Młodzieżowym Domem Kultury Ochota?
A.W.: Moja przygoda pracy z MDK rozpoczęła się w 2004 roku. Trafiłam tu jako wolontariusz i prowadziłam zajęcia sportowe dla dzieci. A finalizacją tej współpracy wolontariackiej było zaproponowanie mi pracy etatowej, więc pracuję od 2005 roku w Młodzieżowym Domu Kultury Ochota do dnia dzisiejszego. Jeśli chodzi o działania związane z wolontariatem, to tak naprawdę zaczęliśmy od realizacji programu „Młodzieżowe Ochotnicze Pogotowie Rówieśnicze” - tak zwany MOPR, który powstał na bazie programu amerykańskiego snowball. Nasz program nabierał formy i realizowaliśmy różne projekty, gdzie to sama młodzież była pomysłodawcami działań, które realizowali przez szereg lat. Dziś istnieje stała grupa wolontariatu młodzieżowego. Mamy swoje cotygodniowe spotkania i harmonogram działań, zarówno w obszarze na rzecz innych, jak również na rzecz rozwoju młodych wolontariuszy.
Wróćmy na chwilę do Twojej historii. Powiedziałaś, że tutaj się pojawiłaś jako wolontariuszka. Co wtedy Ciebie skłoniło do zgłoszenia się na wolontariat?
A.W.: W zasadzie dostałam zaproszenie od pani Teresy, która była kiedyś moim nauczycielem w liceum. Spotkałyśmy się zupełnie przypadkiem na mieście i zapytała mnie, co robię i gdzie studiuję. Więc powiedziałam, że jestem na Akademii Pedagogiki Specjalnej na Ochocie, studiuję resocjalizację. A ona odparła, że są placówki, z którymi ona współpracuje i gdzie potrzebni są wolontariusze. Wtedy zaproponowała mi właśnie Młodzieżowy Dom Kultury „Ochota”, którego wówczas siedziba była na Białobrzeskiej 19 i tak zostałam do dziś.
A co spowodowało, że zostałaś na tak długo?
A.W.: Co spowodowało? Po pierwsze, przychodząc do MDK jako wolontariusz, zaproponowałam dosyć unikatowe zajęcia. Prowadziłam zajęcia najogólniej mówiąc o charakterze rekreacyjno-sportowym, ale z takim ukierunkowaniem na sztuki walki. Uczestniczyłam też aktywnie w życiu placówki i proponowano mi pracę na akcjach pół-kolonijnych tj. lato i zima w mieście. Byłam wtedy młodą studentką, ciekawą świata i aktywną, więc energii i sił było mnóstwo. Było dużo działań i wyzwań, i zupełnie inna specyfikacja pracy z dziećmi, z młodzieżą, z rodzicami, z rodzinami. Potem Pani Dyrektor powiedziała, że chętnie mnie zatrudni, a ja przyjęłam propozycję i tak trwam do dzisiaj. Mamy dużo przestrzeni do inwencji twórczej. W naszym MDK nie narzucamy jakiegoś sztywnego programu, jesteśmy otwarci na różne możliwości i rozwiązania w odniesieniu do potrzeb środowiska. Nie ma przestrzeni na rutynę.
Powiedziałaś o inwencji twórczej. Czy wolontariusze i wolontariuszki też mają taką przestrzeń, żeby wychodzić z inicjatywą?
A.W.: Jak najbardziej! To od samego początku było nasze założenie. Wspomniany MOPR, czyli Młodzieżowe Ochotnicze Pogotowie Rówieśnicze miało złamać schemat pracy z wolontariatem. Czyli to nie opiekunowie narzucają kierunek działania wolontariuszy, tylko sama młodzież. Ponieważ to ona wie najlepiej, czego potrzebuje sama dla siebie oraz z jakimi problemami czy trudnościami się ich rówieśnicy zmagają. Więc to oni byli twórcami, a my stanowiliśmy tylko filar wsparcia i kierunek wskazujący ewentualne konsekwencje pamięć o jakiś ważnych kwestiach, których nie wolno było pominąć ze względów np. struktury prawnej. To tez dodam, że opracowując kodeks postępowania członków społeczności MDK, tworzymy go z naszymi wychowankami, bo mamy świadomość, że młodzi ludzie po prostu nie chcieliby tu przychodzić, gdyby nie mieliby wpływu i możliwości tworzenia tego miejsca. To oni w czym decydują brać udział, co są chcą się zaangażować i w jakich obszarach chcieliby wzmocnić swoje umiejętności czy kompetencje. Takie były początki grupy, która później przeistoczyła się w Grupę liderów i też takiego młodzieżowego systemu wsparcia rówieśniczego. Ponieważ mieliśmy takie zadanie w kolejnym projekcie, czyli MOPR z tej śnieżnej kuli przechodził w grupę liderów w programie: młodzieżowe system wsparcia rówieśniczego, a teraz jest to grupa liderów wolontariatu młodzieżowego. Tak to wygląda. I teraz jest to grupa liderów.
Opowiedz proszę więcej o tej grupie. Czym jeszcze grupa liderów się zajmuje?
A.W.: Jeden z ich głównych filarów to wsparcie i pomoc przy organizacji różnych imprez wydarzeń, które tworzy MDK, czyli różnych imprez, które realizujemy w placówce i/lub we współpracy ze środowiskiem np. WOŚP, bale andrzejkowe itp. To oni organizują przykładowo stoiska z wróżbami, robią poczęstunek czy animacje. W niedzielę mieliśmy kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Organizowaliśmy sztab, podczas, którego albo są samymi wolontariuszami, którzy zbierają pieniądze lub są naszym wsparciem logistycznym i zajmują przy organizacji sceny całego sztabu, informowania ludzi wydawania w voucherów na żywność. Mamy szereg różnych imprez i wydarzeń plenerowych, na przykład z okazji Dnia Dziecka czy po prostu pikników. Mamy też w swoim dorobku różnego rodzaju zbiórki związane z pomocą dla schronisk, np. Przytuliska. I wolontariusze chętnie się angażują w działania z organizacjami, z którymi współpracowaliśmy przez lata. Staram się im podpowiadać i żeby nie zapominali też o sobie, więc oprócz tej działalności i pomocy dla innych, organizujemy sobie przestrzeń do takiej pracy nad własnym rozwojem, żeby łatwiej im się działało i współpracowało z całym światem. I to oni wtedy decydują, w jakich obszarach chcieliby pracować, czy to jest kwestia stawiania granic, asertywności, budowania swojego poczucia wartości, trudności w relacjach z dorosłymi, zdrowia psychicznego czy tego jak pracować nad motywacją. Więc są to różnego rodzaju tematy, które nam sugerują, ponieważ tę grupę warsztatów liderów prowadzimy z koleżanką.
To brzmi jak bardzo szeroki wachlarz.
A.W.: Prawda, natomiast ostatnio głównie tematyka poświęcona jest budowaniu poczucia wartości i samooceny. To są takie filarowe obszary. Oczywiście w proponowanych przez młodzież tematach one się różnie objawiają, ale dotyczą skupiania się na tym, co buduje poczucie wartości, a co sprawia, że nie wierzą w przychylność różnych dobrych słów i intencji. Jest też obszar dzielenia się swoimi pasjami i zainteresowaniami. Zapoczątkowaliśmy go w okresie pandemii. Każdy był ekspertem w swojej dziedzinie, czyli przygotowywał coś na zasadzie „ja się interesuję tym i tym, i chętnie wam o tym opowiem”. Czyli takiego zarażania się i szukania inspiracji do poznawania nowych dziedzin życia, o których kompletnie niektórzy nie wiedzą. To rozszerzanie wachlarzu jest związane z tym, że przyszedł taki moment, w którym się takie przewartościowanie życia w ogóle swojej filozofii i też takiego wzmocnienia poszukiwania właśnie co jeszcze? Czy kierunki, które realizuje, są odpowiednie, czy chcesz coś zmienić, takiego wyjścia poza schemat.
A czy widzisz zmianę w młodzieży, która powiedzmy bierze udział w tych warsztatach? Czy z czasem rzeczywiście bardziej się otwierają?
A.W.: Jak najbardziej tak, natomiast jakby parę rzeczy się na to składa. Po pierwsze jest to długi proces i nie jest on mierzalny dla wszystkich. Po drugie ważny też jest motyw zapoczątkowania przygody z wolontariatem. Ciekawym zjawiskiem jest na przykład to, że osoby, które przychodzą zapisać się na wolontariat, dlatego, że potrzebują punktów do szkoły to…
Niech zgadnę, zostają na dłużej.
A.W.: Procentowo więcej zostaje na dłużej, natomiast są tacy, którzy zapominają, że przyszli dla punktów i realizują swoje działania. Ale co do kwestii zmiany - jest szereg czynników, które przyczyniają się do tego, jak szybko ten proces zostanie ukończony bądź w ogóle oni dopuszczą myśl, że zaczną o sobie myśleć inaczej. Pomocnymi kwestiami są namacalne efekty, czyli na przykład konkretny udział w jakimś przedsięwzięciu, gdzie chłoną i doświadczają tego, że czegoś dokonali, że ktoś, kto na przykład niewiele mówi obsługuje punkt informacyjny i przemawia do ludzi, których nie zna. Też dużo o tym później rozmawiamy. Omawiamy, co było inne, co było nowe, trudne, co było zaskoczeniem, z czego byli zadowoleni, a co zrobiliby inaczej.
Jest jakiś program takich spotkań?
A.W.: Nie jesteśmy sztywno przywiązani do realizacji konkretnego scenariusza. Staramy się podążać za potrzebą. Jeżeli w danym dniu tygodniu dzieją się sytuacje, które kompletnie odstają od naszej wizji, czy też wizji wspólnie umówionej z liderami, to idziemy za tym, co jest bliższe. Czasami po prostu przychodzą i chcą porozmawiać, podzielić się czymś, co było dla nich jakimś wyzwaniem czy trudnością. Oczywiście mamy swoją roczną wizję podzieloną na różne obszary, natomiast tak naprawdę. Obecna grupa, która liczy 10 osób z różnymi też natężeniami, bo my mamy swój termin, swój grafik, swój czas spotkania. Środa jest takim dniem, w którym staramy się spotkać, pobyć ze sobą, omówić czy też zaplanować pewne rzeczy. Ale są tez okresy, w których wolontariusze są przeciążeni nauką i muszą się pogodzić z tym, że nie zawsze wszystko jest wykonalne. Także uczą się organizacji czasu i jakby mamy to na uwadze, że to jest wyzwanie, żeby pogodzić obowiązki, jakby swoje pragnienia, potrzeby rozwoju własnego, no i nie. To się da skleić, więc. My mamy na to pełną zgodę, tak, żeby to było komfortowe.
To naprawdę super, że tworzycie miejsce bez sztywnej formuły inaczej patrzące na współpracę wolontariacką. Powiedziałaś, że jest 10 osób w tej grupie liderów. Wspomniałaś też o wydarzeniach w ramach wolontariatu akcyjnego. Czy w takim razie grupa liderów to osoby działające regularnie?
A.W.: Tak. To jest nasza stała grupa. Niektórzy są tutaj kilku lat. W czerwcu ubiegłego roku część osób zakończyła pewien etap swojej edukacji i osiągnęli pełnoletność, ponieważ nas obliguje formuła statutowa, czyli to, że MDK jest dla osób do osiemnastego roku życia. Ale mamy też wolontariuszy, którzy ukończyli osiemnasty rok życia i rozpoczęli etap edukacji życia zawodowego, ale są naszymi takimi „wolontariuszami seniorami”. Natomiast pozostali to są Ci, którzy są od roku, dwóch czy trzech lat z nami, ale w cyklu powiązanej z edukacją. Tak więc z reguły jest to pełna regularność. Oni też sami przeprowadzają innych i to jest więc najwięcej osób dociera do nas poprzez właśnie, że kolega przyprowadził koleżankę i tak dalej.
Jak sądzisz, co się przekłada na to, że młodzież przyprowadza inne osoby? Chodzi o ogólną atmosferę i to, o czym do tej pory powiedziałaś? Czy jest jeszcze coś?
A.W.: Na pewno atmosfera dla nas taką istotą jest to, że my nie oceniamy nikogo. Oni mają być w pełni sobą. Pracujemy na wspólnie ustalonych zasadach. Nikt nikogo nie nakłania do swojej wizji filozofii życia, każdy ma prawo myśleć i zadbać o swoje potrzeby i czuć tak jak chce. Z każdym rokiem widzimy, że dla nich te środy to czas wytchnienia i odpoczynku od świata, obowiązków i trudności, z którymi się zmagają. Są dla siebie też pewnym rodzaju rodzajem wsparcia i pomocy w sytuacjach, z którymi mierzą się chociażby w obszarze rodzinnym czy osobistym. To też czas na to by mogli pobyć ze sobą i poświęcić uwagę na rzeczy, na które nie mają zwyczajnie czasu i przestrzeni na co dzień.
Z czego najczęściej wolontariuszki i wolontariusze są dumne/i jeśli chodzi o ich działania? Czym chcą się dzielić podczas środowych spotkań?
A.W.: Czują się dumni, gdy biorą udział w wszelkich wydarzeniach i jak widzą radość oraz satysfakcję innych wychowanków, zwłaszcza tych młodszych. Wolontariusze są odbierani jako starsi bracia i siostry, do których łatwiej się przychodzi, by np. poprosić o napompowanie balona i zrobienia z niego kwiatka, niż do osoby dorosłej. Mają z tego frajdę, że te dzieci darzą ich takim zaufaniem. Więc oni czerpią ogromną dumę i radość z bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem. Nawet jeżeli występują sytuacje trudne, to oni myślą o tym jak mogą wykorzystać to doświadczenie w przyszłości.
Wspomniałaś o tym, że są, że odbywały się tego rodzaju spotkania gdzie wolontariusze i wolontariuszki mówili/ły o swoich pasjach i hobby. Masz jakąś historię, którą chciałabyś się podzielić?
A.W.: Tak! Pasją jednego z moich wolontariuszy, z którym współpracujemy zresztą do dzisiaj (ponieważ jest wolontariuszem seniorem) jest kolejnictwo. A drugi obszar zainteresowań, którym nas najbardziej chyba zaskoczył to jest historia wybuchu w elektrowni Czarnobylu. Wie na ten temat wszystko, o budowie reaktorów i o działaniu i o konsekwencjach dla struktury politycznej. Przez dwie sesje nam o tym opowiadał. Czuć pasje i emocje w takich prezentacjach.
Czy jest coś co chciałabyś dodać na zakończenie naszej rozmowy?
A.W.: Tak. Z mojego doświadczenia pamiętam, że te początki pracy z wolontariuszami były bardziej ukierunkowane. A przez ostatnie lata po prostu szliśmy za potrzebą samego wolontariusza. Stwierdziliśmy, że będziemy dążyć do równowagi - ok, wolontariusz jest dostępny i chce działać dla innych, dla ludzi, środowiska. Ale to my musimy im stworzyć odpowiednią przestrzeń, by mieli możliwość rozwoju i podnoszenia kompetencji oraz umiejętności. I to właśnie zagrało, ponieważ to oni sami proponują działania. Były lata, w których wyjeżdżaliśmy na obozy liderskie, gdzie wolontariusze tworzyli program obozu. Taki obóz codziennie miał formułę warsztatowej pracy własnej, organizacji imprez i wydarzeń. Więc jak oni po tych dwóch tygodniach wracali do swoich szkół, to mieli gotowe programy na różne działania…aż do teraz zajęcia stacjonarne, cykliczne i inne różne formy aktywności związane z potrzebami i możliwościami liderów..więc przez te wszystkie lata formuła wolontariatu miała różny charakter, ale fundamenty są tu: siła i wsparcie.
Zapraszamy wszystkich młodych ludzi, którzy szukają przygody z wolontariatem.
Rozmowa: Julia Różańska
Zdjęcie dostarczone przez rozmówczynię