Wolontariat = siła napędowa. Tak to wygląda w Pałacu Młodzieży, gdzie Zuzanna Machalska - koordynatorka wolontariatu - działa i tworzy atmosferę zachęcającą do "pielgrzymek". Zaciekawiło to Was? W takim razie jest tylko jedno rozwiązanie: zapoznajcie się rozmową!

Uśmiechnięta kobieta w kasztanowych włosach trzymająca przed sobą certyfikat dla Pałacu Młodzieży potwierdzający udział w Programie rozwoju wolontariatu. Kobieta ubrana jest w biało-czarną bluzkę z długim rękawem, ma czarne okulary korekcyjne i stoi na tle drewnianej ściany i papierowych słońc.

Powiedz proszę, dlaczego akurat Ty znalazłaś się na tym stanowisku?

Zuzanna Machalska: Myślę, że to gdzieś już kiełkowało od wielu lat. Pracuję w Pałacu Młodzieży ponad 10 lat i właściwie tuż po przyjściu w roku 2012-13 zaczęłam dbać o Samorząd Pałacu. Z racji tego, że jesteśmy placówką wychowania pozaszkolnego pod Ministerstwem Edukacji, obowiązuje nas też prawo i cele statutowe dotyczące Samorządu - jak w szkołach. Jestem opiekunem pałacowej Rady Młodzieży i mam na koncie sukcesy jeśli chodzi o pracę z młodzieżą. Więc jak pojawiają się wszelkie programy dotyczące wolontariackich inicjatyw młodzieżowych, to po prostu staram się brać w nich udział. Samorząd jest bardzo blisko działań wolontariackich i wyszło to raczej naturalnie.

W takim razie dlaczego ten pomysł wykiełkował teraz?

Z.M.: Ja myślę, że wynika to z rozwoju ścieżki zawodowej. Była też przerwa z racji pandemii, więc mieliśmy utrudnione działania, ograniczenia w organizacji masowych imprez, więc jak już to się wszystko uspokoiło, to mogliśmy działać na szerszą skalę. Naturalnie po prostu chwytam się kolejnych inicjatyw, które gdzieś można realizować w Pałacu. Przed pandemią, na przykład rokrocznie braliśmy udział w takim programie Inicjatywy Młodzieżowe, który był programem grantowym i mogliśmy zdobyć środki na rozwój dzieciaków i młodzieży. I też cała idea była taka, że młodzież realizowała swoje projekty i myślę, że po prostu po tej przerwie od imprez masowych wróciliśmy z siłą i chęcią robienia czegoś nie tylko wewnątrz Pałacu. To zbiegło się w czasie z programem rozwoju wolontariatu w instytucjach. Brałam w nim udział 2 lata od dziś wstecz, więc nasze ścieżki Pałacu Młodzieży przecinają się też z Ochotnikami warszawskimi. W pierwszej edycji programu poznałam dużą ilość nauczycieli i instruktorów. I część z tych znajomości przeszła do partnerstw.

Było coś, co Ci się szczególnie podobało? Lub coś, co zapamiętałaś z tego okresu?

Z.M.: Chyba to, że mogliśmy zobaczyć co się dzieje u kogoś innego, bo to jest najbardziej inspirujące. Byliśmy na przykład na spotkaniu w Muzeum Powstania Warszawskiego, podczas którego koordynator opowiadał nam jak pracować z wolontariuszami w instytucjach kulturalnych. Wszystko to jest taką ciekawą wymianą doświadczeń i inspiracją do tego, żeby móc spróbować coś zrobić u siebie.

Przychodzi Ci na myśl jakaś dobra praktyka, którą od razu wyłapałaś albo coś, co chciałabyś wprowadzić u siebie?

Z.M.: Na pewno dbałość o miejsca spotkań dla wolontariuszy. Żeby gdzieś rzeczywiście był taki komfort pracy. Jeżeli ja oferuję ciekawe miejsce i na spotkaniach jest dobra atmosfera, to automatycznie to się przekłada na działania. Wiele osób, z którymi miałam okazję współpracować, mocno stawia na gratyfikację swoich wolontariuszy, na zasadzie koszulka czy upominek. Zdałam sobie sprawę, że to jest istotne. Żeby tych wolontariuszy wynagrodzić, nawet w najdrobniejszy sposób. Wtedy oni czują się docenieni, a my mamy poczucie, że opiekujemy się tym wolontariuszem, a nie tylko ciągle od niego coś bierzemy.

A czy jest stworzona jakaś specjalna przestrzeń dla wolontariuszek i wolontariuszy?

Z.M.: Nie jest to wyłącznie przestrzeń dla wolontariuszy. Jest Klub Młodzieżowy, który jest taką swoistą świetlicą dla dzieciaków pałacowych. Oprócz tego jest jeszcze druga sala, która została przekształcona z pokoju pracowniczego na przestrzeń zajęciową. I razem z wolontariuszami staramy się trochę tchnąć tam lekkości. Jedna z wolontariuszek - Matylda robi ozdoby dotyczące tego, co się w tej sali odbywa. Więc tak, staramy się takie miejsca tworzyć, bo to jest ono po prostu ważne.

Ale ile masz teraz wolontariuszy i wolontariuszek u siebie?

Z.M.: Wydaje mi się, że ciężko byłoby podać konkretną liczbę. Jeżeli chodzi o takich wolontariuszy, którzy przychodzą do nas obecnie w tym roku, którzy są pod pracownią - to jest 6 osób. Jeżeli chodzi o klasę 7 i 8 - to też przychodzą, bo zależy im na punktach.

Pod pracownią?

Z.M.: Tak. To są uczestnicy z innych pracowni, ale ja koordynuję ich działania wolontariackie. W tej chwili mamy całą grupę wolontariuszy na przestrzeni liceum i pierwszego roku studiów, więc na dobrą sprawę można powiedzieć, że jest tutaj około 20 osób. I to są osoby, które pomagają już bardziej instruktorom, na przykład podczas imprez, czyli prowadzą bale karnawałowe czy dni otwarte. Mamy też w chwili obecnej 4 instruktorów społecznych, czyli takie osoby, które są już pełnoletnie i chcą się po prostu podzielić swoim doświadczeniem i współprowadzić na przykład zajęcia. Dochodzą do tego też wolontariusze, którzy przychodzą na konkretną imprezę. Podanie liczby byłoby ciężkie. Ale to jest z reguły po parę osób na każdą imprezę w zależności od tematu. I ta grupa dość dynamicznie ewoluuje. Natomiast są takie osoby, które zawsze, gdy jest jakaś potrzeba zgłaszają się pomocy. Więc to jest żywa grupa.

Brzmi jakby rzeczywiście dużo się u Was działo. No i 20 wolontariuszy to porządna liczba. Nie czujesz się przytłoczona?

Z.M.: Ja nie czuję, że to mnie jakoś przygniata, ale czasem mam wrażenie, że nie jestem w stanie im poświęcić tyle czasu, ile bym chciała, dużo rzeczy dzieje się trochę w biegu, chociażby zdalnie. Był taki okres w przerwie między semestrami, gdzie dosłownie miałam tutaj pielgrzymki. Wszyscy po prostu chcieli przyjść i porozmawiać. Ani ja nic od nich nie potrzebowałam, ani oni ode mnie, więc to jest naprawdę fajne, bo to oznacza, że te dzieciaki po prostu mają potrzebę interakcji społecznej. Staram się też włączać innych instruktorów i po prostu prosić o pomoc, co jest zupełnie naturalne, bo pracujemy na wspólnej przestrzeni.

Dziękuję, że o tym powiedziałaś. Łatwo wyczytać, że Ci bardzo zależy na tym by była to fajna przestrzeń oparta na współpracy i wzajemnej pomocy.

Z.M.: To specyfika naszej pracowni, że zajmujemy się między innymi pracą z wolontariatem, z samorządem czy różnymi imprezami. Też jest nam łatwiej, że jesteśmy w dość dobrej kooperatywie z innymi instruktorami i możemy po prostu dzielić się obowiązkami. Nasza pracownia jest taką przestrzenią, która spaja, bo możemy zapewnić dzieciakom rozwój i możemy pracować wspólnie nad tym, by wolontariusz mógł wziąć udział zarówno w jakimś sportowym wydarzeniu, a kiedy indziej włączyć się w działania na przykład plastyczne. To duże urozmaicenie. Także jesteśmy taką pracownią, która zbiera się wokół działań społecznych.

To świetnie, bo to zróżnicowanie wpływa na to, że młodzież może próbować swoich sił w różnych obszarach. To ogromny plus.

Z. M.: Dokładnie. Natomiast jeśli jest ktoś, kto jest zainteresowany na przykład tylko pomaganiem na zajęciach, to się też odnajdzie - nie musi szukać kolejnych wyzwań. Z drugiej strony można po prostu popróbować ciekawych rzeczy.  Dla mnie najważniejsze jest to, że w pewnym momencie dana osoba zaczyna po prostu samodzielnie prowadzić jakieś zajęcia. Najpierw pojedyncze elementy, a potem już nawet większe imprezy. To też jest dobra okazja, by zdobyć doświadczenie w pracy z dzieciakami, z innymi ludźmi.

Dwie osoby trzymające duży, biały karton A3 z napisem "Aktywizacja społeczności lokalnej". Osoby mają długie rude włosy i są ubrane w kluzy z kapturem. Na dole zdjęcia widnieje błękitny pasek z logo: Pałacu Młodzieży,  Liceum im. Stanisława Staszica, Ochotników warszawskich i m.st. Warszawy.

Czy są jakieś osoby, które rzeczywiście zaczynały od takich różnorodnych zadań i szukały swojej ścieżki, a potem trafiły do konkretnej pracowni?

Z.M.: Myślę, że takie osoby się znajdą, ale często po prostu wracają do swoich korzeni. Na przykład mam takich 2 uczestników, którzy teraz będą szli na studia po wakacjach. Zaczynali u nas na zajęciach plastycznych, a w tej chwili prężnie działają w pracowni szermierczej. Mają ogromny sentyment do nas jako do instruktorów, do zajęć, do tej przestrzeni klubu młodzieżowego, pomimo, że są właściwie już dorosłymi ludźmi ukierunkowanymi wyłącznie na sport. Ta więź, która została zbudowana parę lat temu, jest nie do przerwania.. Nie da się jej wymazać. Ilekroć widzę, że chłopaki idą na trening, a my potrzebujemy jakiejś pomocy, to oni są w stanie nam poświęcić czas. Po prostu takie rzeczy zostają.

Mówisz w bardzo pozytywny sposób o wolontariacie - a czy miałaś może inne wyobrażenie na temat tego jak wolontariat będzie wyglądał w Pałacu?

Z.M.: Czasem mam takie poczucie - „po co mi kolejny projekt?” Bo jednak trzeba poświęcić na to sporo czasu ze strony organizacyjnej. To może przytłaczać z punktu widzenia zawodu nauczyciela czy instruktora. Ale z drugiej to jest jak lokomotywa, która ciągnie nasze działania. Być może część rzeczy by się wydarzyła, tak czy inaczej bez programu z wolontariuszami, ale przez to, że padły deklaracje udziału w konkretnym programie, gdzie mamy obowiązek się wywiązać z czegoś - to po prostu warto trzymać się tej idei. To też zobowiązuje nas jako placówkę i mnie jako instruktora do tego, żeby zrobić coś więcej, zrobić coś nowego, innego. I to się udaje. Więc wydaje mi się, że to jest bardzo różnorodne i motywujące do pracy i nadaje też takiej wyjątkowości. Bo to są rzeczy, które się nie powtórzą.

Grupa młodych ludzi siedząca na krzesłach przy stole i pochylająca się nad kartkami papieru. Na dole zdjęcia widnieje błękitny pasek z logo: Pałacu Młodzieży,  Liceum im. Stanisława Staszica, Ochotników warszawskich i m.st. Warszawy.

Wspomniałaś wcześniej o partnerstwie. Opowiedz proszę więcej o tym. Jakie są Twoje wrażenia?

Z.M.: Wczoraj zaczęłam pisać sprawozdanie, więc taki etap wspólnego działania się kończy. Ale teraz po prostu dzieją się rzeczy, które są efektem naszego partnerstwa z Liceum Staszica.

A skąd pomysł na partnerstwo z akurat tym Liceum?

Z.M.: Znam nauczycieli z liceum Staszica. I gdzieś musiał być ten początek, czyli nie szukanie partnera na ślepo. Więc to był ten drobny element, który był ułatwieniem, choćby nawet w kwestii formalnej. Wiedziałam też, że część naszych dzieciaków z Pałacu chodzą tam do szkoły, więc dzięki temu miałam świadomość, że są takie dzieciaki, które chętnie się włączają dodatkowo w różne akcje. Zdecydowaliśmy się wejść w to partnerstwo, żeby stworzyć grupę młodych koordynatorów. Ponieważ pracujemy ze starszą młodzieżą licealną, to chcieliśmy, żeby oni przejęli pewne kwestie, też organizacyjne. W ramach pierwszego etapu mieliśmy wyjazd szkoleniowy - część dzieciaków od nas z Pałacu, a część z Liceum Staszica, by wspólnie przeprowadzić taki blok zajęć dotyczący współpracy, pozycji lidera, procesów grupowych i promocji swoich działań.

I jakie były efekty?

Z.M.: Muszę przyznać, że ten wyjazd był bardzo udany. Nie spodziewałam się tego, że on będzie tak owocny i przyniesie tyle pozytywnej energii by móc dalej działać. To był naprawdę zastrzyk energii pod względem integracji, ale i wiedzy. Oprócz tego mieliśmy elementy żeglarskie, motorowodne, więc młodzież po prostu mogła zwyczajnie pobyć sobie i też spróbować czegoś nowego. Swoją drogą, jeśli chodzi o osoby, które brały udział w wyjeździe - dzieciaki z Liceum zostały po prostu wybrane z koła wolontariatu. A w Pałacu rozpisałam mini konkurs, po to by dzieciaki już jadąc na wyjazd miały swoje pomysły na działania wolontariackie, które po powrocie mogłyby zrealizować.

Grupa sześciu młodych osób stojąca w sali tanecznej z plakatem z napisem "Aranżacja i wyposażenie sal (siłownia, miejsce inicjatyw twórczych)

Jakich na przykład?

Z.M.: Padło dużo bardzo fajnych pomysłów na wyjeździe, na przykład co można zrobić dla swoich społeczności lokalnych. Uczniowie Staszica dużo mówili o szlachetnej paczce. U nas z kolei były takie imprezy dotyczące aktywizacji społeczności, czyli na przykład organizacja imprezy andrzejkowej.

A czy masz już jakieś nowe pomysły na kolejne działania? Plany? Marzenia?

Z.M.: Jakie plany na przyszłość? W przyszłym roku mamy jubileusz - siedemdziesięciolecie Pałacu Młodzieży. I już gdzieś z tyłu głowy, mamy to co chcielibyśmy zrobić. Ja zresztą przyznam, że to jest to takie marzenie od ponad 10 lat - by wejść współpracę z innym Pałacem Młodzieży poza Warszawą. Jest kilka takich Pałaców Młodzieży na mapie Polski, między innymi Gdańsk, Szczecin czy Katowice. Po prostu fajnie byłoby zobaczyć, jak inni budują to życie pałacowe. Muszę przyznać, że dzięki udziałowi w programie dyrekcji też zaświtała w głowie taka myśl, że przecież my też możemy się wymieniać doświadczeniem. Nawiązaliśmy bardzo wstępną współpracę z Pałacem Młodzieży w Gdańsku na poziomie dyrektorskim. I teraz czekamy na telefon od osoby odpowiedzialnej za ich Samorząd. Więc tak, idziemy poza granicę m.st. Warszawy. I to też jest coś, co sprawi mi dużą satysfakcję, bo okazuje się, że takie rzeczy się urzeczywistniają.

W takim razie pozostaje podziękować Ci za rozmowę i trzymać kciuki za wszystkie inicjatywy, które będą się działy w Pałacu.

Rozmowa: Julia Różańska

Zdjęcia przekazane przez rozmówczynię