Wolontariat i korzenie tworzą dobry duet. W szczególności jeśli mowa o projekcie „Uwaga na korzenie”, zrealizowanym w ramach "warszawskich partnerstw dla wolontariatu" w Dzielnicy Wesoła. O inicjatywie opowiadają Justyna Kwiatkowska i Justyna Krakowska - koordynatorki Biblioteki Publicznej oraz Ośrodka Kultury w Dzielnicy Wesoła m.st. Warszawy.

Trzy kobiety i dwóch mężczyzn siedzących przy stole i patrzących w na wprost w kamerę. Na ścianach w pomieszczeniu widać kolorowe obrazy przedstawiające florę i faunę.

Realizatorzy projektu, od lewej: Paweł Jackiewicz, Justyna Kwiatkowska, Justyna Krakowska, Maciej Barański, Monika Aleksandrowicz.

Jak się nazywacie i czym się zajmujecie w swoich instytucjach?

Justyna (Biblioteka Publiczna): Nazywam się Justyna Kwiatkowska. Jestem bibliotekarką, pracuję w Bibliotece Publicznej w Dzielnicy Wesoła. Przy tym projekcie z naszej instytucji pracował jeszcze Paweł Jackiewicz – animator kultury.

Justyna (Ośrodek Kultury): Ja się nazywam Justyna Krakowska. Jestem kierownikiem jednej z filii Ośrodka Kultury w Wesołej. W projekcie „Uwaga na Korzenie” brało udział jeszcze dwóch partnerów. Monika Aleksandrowicz reprezentowała Ośrodek Pomocy Społecznej w Wesołej, a Pan Maciej Barański Dzielnicową Radę Seniorów.

W jaki sposób jesteście połączone z wolontariatem? Bo rozumiem, że to jest część partnerstwa, ale czy możecie mi powiedzieć, jak to się zaczęło? Jak znalazłyście się w tym miejscu?

Justyna (OK): To się zaczęło kilka lat temu od partnerskiego projektu „Domki dla owadów”, który realizowaliśmy z Biblioteką. Później robiliśmy jeszcze razem „Wesołą rikszę”, a teraz „Uwaga na korzenie” – jest to więc trzeci wspólny projekt. Gdy "Ochotnicy warszawscy" ogłosili, że jest kolejna edycja partnerstw, to my dosyć naturalnie się skontaktowaliśmy. Postanowiliśmy jeszcze kogoś wciągnąć na pokład – zaprosiliśmy do współpracy dwóch partnerów.

A Wasza indywidualna przygoda z wolontariatem?

Justyna (OK):  Zostałam koordynatorką wolontariatu dlatego, że mam zaplecze i przez wiele lat byłam instruktorką Związku Harcerstwa Polskiego. W momencie kiedy w strukturze naszej instytucji był poszukiwany koordynator wolontariatu, byłam naturalnym kandydatem. I chętnie się tego podjęłam.

Justyna (BP): U mnie inaczej to wygląda. Formalnie nie jestem koordynatorką, ale pełnię takie zadania w projekcie.

Justyna (OK): Tak, z mojej obserwacji Justyna jest po prostu jednym z głównych animatorów w strukturach Biblioteki. Jak robimy wspólne projekty, to jest ona takim naturalnym partnerem. Po prostu robimy razem i działamy.

Grupa ludzi siedząca dookoła prostokątnego, brązowego stołu. U szczytu stołu stoją dwie kobiety.

I to z fantastycznym efektem! A jaka była geneza projektu? Czy któraś z Was wpadła na  pomysł i wciągnęła resztę? Czy raczej to była burza mózgów na temat planów na przyszłość i w jaki sposób partnerstwo może wyglądać?

Justyna (OK): To chyba był głównie pomysł drugiego animatora - Pawła. Spotkaliśmy się, żeby się zastanowić jakie są nasze potrzeby i czy znajdziemy pole na wspólne działania. Pojawił się wątek seniorów i myśl, że mają oni dużo historii, którymi mogą się podzielić. Z kolei w Ośrodku Kultury prężnie działa wolontariat młodzieżowy, więc była to baza do tego, by ten projekt budować.

Justyna (BP): W Bibliotece interesujemy się lokalną historią – mamy już pewne doświadczenie w tym temacie. Był więc potencjał, by podążać tym tropem.

Justyna (OK): Pierwsze rozmowy o projekcie toczyły się w gronie pracowników Ośrodka Kultury i Biblioteki. Później zaprosiliśmy na spotkanie Ośrodek Pomocy Społecznej i Radę Seniorów. I na tym spotkaniu pojawiły się już konkrety.

A jakie były założenia projektu? Jego cel?

Justyna (BP): Mnie się podobał sam tytuł „Uwaga na korzenie” i chyba oddaje on charakter tego projektu, ponieważ można znaleźć w nim różne konteksty i znaczenia. Pierwsze moje skojarzenia to międzypokoleniowość i integracja. W Wesołej mieszkają i napływowi ludzie i tacy, którzy są tutaj od wielu lat, często od urodzenia. I mają oni wiele do powiedzenia o tym jaka była Wesoła przed laty, jak się zmieniała. A szukanie i odkrywanie tożsamości lokalnej było dla nas istotne. W cel ten z pewnością wpisuje się wolontariat rodzinny.

Justyna (OK): Zwłaszcza, że rodzice mogą jeszcze pamiętać czasy, kiedy Wesoła nie była częścią Warszawy, natomiast te dzieciaki, które mają po naście lat urodziły się już jako warszawiacy. Seniorzy natomiast pamiętają czasy, kiedy to była absolutnie autonomiczna miejscowość podwarszawska, która miała swoją tożsamość.

Kto się ostatecznie zgłosił do projektu?

Justyna (OK): Było 10 seniorów i 9 rodzin. Zazwyczaj był rodzic plus nastolatek. Czasami to była trójka albo i więcej - rodzice i dwójka nastolatków. W jednej rodzinie pierwotnie miały być siostry, ale w końcu były dwie przyjaciółki.

Dwie uśmiechnięte nastolatki siedzące naprzeciwko seniorki w krótkich włosach i bluzce w paski. Na stole między nimi znajdują się kubki z herbatą, paczka ciastek oraz kartki i długopisy.

Czy dostałyście sygnały, kto inicjował wejście do tego projektu? Czy było to młodsze pokolenie, czy raczej rodzice?

Justyna (OK): Część wolontariuszy, to były osoby, które już u nas działały, więc gdy zapytałyśmy, czy chcieliby zaangażować się w taki projekt ze swoją rodziną, to kilka osób od razu się zgłosiło. Więc można powiedzieć, że nastolatki zaniosły informacje rodzicom. Ogłaszaliśmy też nabór na wolontariat do tego projektu na naszych mediach społecznościowych. Wtedy parę rodzin też się zgłosiło. W tym wariancie częściej rodzic się odzywał i mówił, że chciałby wziąć udział w projekcie z dzieckiem.

Robiliśmy też nabór seniorów. Ośrodek Pomocy Społecznej, w szczególności Monika Aleksandrowicz, która informując seniorów o projekcie, wykonała ogromna pracę. I jeszcze Dzielnicowa Rada Seniorów, która naturalnie ma kontakt ze wszystkimi środowiskami senioralnymi, bardzo wspierała nas w promocji. Głównie tymi kanałami pozyskaliśmy seniorów do projektu.

Trzy kobiety siedzące przy kwadratowym stole, na którym znajdują się kartki, długopisy oraz paczka ciastek.

Historie, które mają charakter rodzinny, są często bardzo osobiste. Czy były jakieś opory, wycofanie? Czy trzeba było zachęcać seniorów, by się otworzyli?

Justyna (BP): Ci którzy przynosili albumy bardzo chętnie się dzielili różnymi historiami, ale jak już przyszło do prowadzenia samych wywiadów z wolontariuszem, to się okazywało, że wcale nie tak łatwo opowiedzieć o swoich historiach.

Czy wolontariusze otrzymywali pomoc, by wiedzieć jak rozmawiać podczas wywiadu? Jak usłyszeć historie, z którymi przyszli seniorzy?

Justyna (BP): Tak. Rodziny brały udział w profesjonalnym szkoleniu dotyczącym tego, jak zadawać pytania i jak wydobyć ciekawą historię ze zdjęcia. Pracowaliśmy właśnie na konkretnych fotografiach. Było to szkolenie przeprowadzone przez dziennikarkę Katarzynę Błaszczyk z Torby reportera i podcastera.

Czy podczas rozmów wolontariusze musieli trzymać się konkretnego scenariusza?

Justyna (BP): Powiedziano wolontariuszom, że zdjęcie jest ich punktem wyjścia. Na fotografii, którą przyniósł senior było konkretne miejsce z Wesołej. Ważne było to, żeby rodziny w rozmowie z seniorem spróbowały wydobyć jakąś opowieść, historię dotyczącą tego zdjęcia i tego miejsca. Były podane konkretne wskazówki dotyczące tego, czym są pytania otwarte i zamknięte lub w jaki sposób wydobywać historię. Sugerowano, że można pytać o zapach, dźwięk, smak czy kolor, ponieważ część tych zdjęć była czarno-biała. Chodziło o to, by stworzyć jakąś ciekawą opowieść, która zachęci oglądających wystawę i uczestników finałowej wycieczki.

W jaki sposób łączyliście wolontariuszy i seniorów do rozmów? Czy był jakiś moment na zapoznanie się i sami wybierali partnerów do rozmowy, czy to Wy ich łączyłyście?

Justyna (OK): My. W podsumowaniu mieliśmy taką refleksję, że na przyszłość fajnie byłoby jednak dać im możliwość wcześniejszego poznania się w takim nieformalnym otoczeniu, jak wieczorek zapoznawczy czy speed-dating. To my kontaktowałyśmy ze sobą wolontariuszy i seniorów. Jeśli senior nie był za bardzo mobilny, to wtedy mógł zaprosić do siebie do domu takiego wolontariusza. 

Cztery kobiety siedzące przy stole, na którym rozłożone są kartki, długopisy oraz szklanki z wodą. Trzy kobiety wpatrują się w czwartą - seniorkę wskazującą na zdjęcie leżące na stole.

W takim razie na jakiej zasadzie łączyłyście wolontariuszy z seniorami? Na podstawie historii, które mają być opowiedziane, zainteresowań, kwestionariusza czy jeszcze innego kryterium?

Justyna (OK): Mniej więcej wiedzieliśmy z jakim zdjęciem i historią się senior do nas zgłasza, więc potem to była kwestia tego, że troszkę dobierałyśmy wolontariuszy pod kątem kto czego potrzebuje. To byli wolontariusze, których już kojarzyłam, więc wiedziałam, kto łatwiej poradzi sobie z seniorem, który jest dosyć nieśmiały, kto będzie w stanie kierować rozmowę na konkretne tory.

Justyna (BP): To zdjęcie było takim punktem zaczepienia, taką kotwicą, do której można było ciągle wracać. Nie zamieniało się to w rozlaną historię życia, tylko można było wracać ciągle do tej fotografii. To było ułatwienie moim zdaniem.

Co się działo po wywiadach? Wspomniałyście o wycieczce oraz wystawie.

Justyna (OK): Od początku było hasło, że skoro cofamy się z seniorami w przeszłość, to muszą być „ogórki”. Uznaliśmy, że taki będzie finał -  wycieczka starymi autobusami. Miało to też takie uzasadnienie, że raczej na piechotę czy na rowerach byśmy nie przeszli trasy złożonej z dziesięciu punktów, często bardzo odległych od siebie. Jak szukaliśmy nazwy do projektu, która by oddała jego charakter, to okazało się, że wydaliśmy na siebie klątwę. W tych działaniach tytułowe korzenie, o które się potykaliśmy, były co chwilę.

Grupa ludzi stojąca przed niebieskim samochodem typu "ogórek" i uśmiechająca się do kamery.

Justyna (BP): Jadąc w tę trasę nie wzięliśmy pod uwagę tego, że będzie dużo wąskich uliczek. Kierowcy dwóch autokarów napocili się próbując skręcać tymi pojazdami - bez wspomagania. Na wycieczkę zaprosiliśmy seniorów, wolontariuszy i chętnych mieszkańców. Chcieliśmy razem przejechać szlakiem tych miejsc, które były na fotografiach włączonych do projektu.

Justyna (OK): Te punkty były rozsiane po całej dzielnicy. Planowaliśmy tak, żeby każde osiedle naszej dzielnicy było reprezentowane, miało zdjęcie i opowieść.

Grupa ludzi oglądająca plansze ustawione na sztalugach na chodniku.

Justyna (BP): Założenie było takie, że jeździmy autokarem, zatrzymujemy się w danym miejscu i wolontariusze wcielają się w rolę przewodników. Opowiadają historię, którą usłyszeli od seniorów. Cały finał projektu zaczynał się od wycieczki po Wesołej, po powrocie do Ośrodka Kultury została oficjalnie odsłonięta mobilna wystawa. Wolontariusze spisali historie związane ze zdjęciem. Biblioteka była odpowiedzialna za redakcję i stylistykę otrzymanych tekstów. Finalnie na każdej tablicy wystawy jest tekst – wspomnienia seniora opowiedziane przez wolontariuszy, zdjęcia historyczne przyniesione przez seniora oraz wykonane przez wolontariusza zdjęcie współczesne tego miejsca. Teraz wystawa krąży po wszystkich osiedlach Wesołej.

Justyna (OK): A ostatni element to gra.

Stos plansz "uwaga na korzenie" z fragmentami map, zdjęciami oraz kodem QR i napisem "zeskanuj i zacznij grę"

I na czym ona polega?

Justyna (OK): Nagrodami są roślinki, nawiązujemy tym do tytułu projektu „Uwaga na korzenie”. A gra polega na tym, żeby zapoznać się z tym, co zdarzyło się w projekcie. Z tymi historiami i zdjęciami. W grze należy odwiedzić punkt i zrealizować zadanie. Za zrealizowanie minimum trzech zadań wygrywa się sadzonkę.

Justyna (BP): Chodzi o to, by więcej osób dowiedziało się o projekcie i o tym, co zrobiliśmy. Zachęcamy mieszkańców do historycznych spacerów po dzielnicy. Jest stworzona witryna internetowa, na której są wszystkie wywiady i zdjęcia. W Bibliotece można odebrać mapkę z kodem QR, dzięki której można sobie spacerować po Wesołej.

Plakat "uwaga na korzenie" na tle tablicy na stacji kolejowej "Warszawa Wesoła"

A jak z odczuciami osób biorących udział w projekcie? Dostałyście informację zwrotną dotyczącą wrażeń?

Justyna (BP): Po tym finale czułam, że osoby biorące udział i ze strony seniorów i ze strony rodzin, były zadowolone z projektu i jego efektów. Już w autokarze było wiele głosów mówiących, że ta wycieczka uruchomiła wspomnienia.

Justyna (OK): Jesteśmy jeszcze przed oficjalną ewaluacją. Mamy zamiar pytać uczestników, co myślą o tym projekcie. Monika z OPS-u już kontaktowała się telefonicznie z wszystkimi seniorami. Większość mówiła, że jest zadowolona z udziału w naszych działaniach. Chętnie by się zaangażowała w coś podobnego w przyszłości.

Senior, chłopiec i kobieta stojący na placu i trzymający zieloną teczkę i doniczkę z kwiatem. Chłopiec i senior ściskają swoje dłonie. W tle widać ustawione plansze z projektu "Uwaga na korzenie"

Dziękuję. Czy jest coś co chcecie powiedzieć na koniec rozmowy?

Justyna (BP): Tak. Dodam, że mnie interesują archiwa społeczne i mała historia. Po tym projekcie pomyślałam też, że łatwiej byłoby mieć już takie archiwum i na jego bazie pracować, aniżeli tworzyć projekt, do którego musimy zbierać na szybko materiały.

Plansze "Uwaga na korzenie" zawieszone na ogrodzeniu. W tle widać sylwetkę osoby w różowej kurtce oglądającej plansze.

Czy to jeden z potencjalnych planów na przyszłość?

Justyna (OK): Jakieś plany w głowie są, ale to chyba daleka droga jeszcze. A może niedaleka? Po tych projektach zawsze otwierają się nowe ścieżki.

 

Rozmowa: Julia Różańska

Zdjęcia dostarczone przez rozmówczynie.