Do zgłoszenia się na wolontariat mogą skłaniać nas różne czynniki: zainteresowania, chęć pomocy czy też poszukiwanie nowych doświadczeń. Możemy próbować swoich sił w różnych obszarach oraz inicjatywach. Ale istnieje też szansa na to, że w jednym miejscu będziemy chcieli zostać na dłużej. Na pytanie, dlaczego co roku chcą wracać, odpowiadają osoby działające podczas Festiwalu Nowe Horyzonty: Basia Synak oraz Juliusz Mielczarek.

Czy możecie się przedstawić i powiedzieć trochę o sobie? Co robicie? Czym się zajmujecie?

Basia Synak: Ja się nazywam Basia i na co dzień jestem studentką grafiki na Akademii Sztuk Pięknych, którą będę w tym roku kończyła. Głównie na grafice zajmuję się filmem animowanym i narracją obrazkową. Studiuję też psychologię.

 Zdjęcie portretowe wolontariuszki opierającej twarz na dłoniach. Ubrana jest w czarną koszulkę i siedzi przy stoliku kawiarnianym.

Juliusz Mielczarek: Mam na imię Juliusz i również jestem studentem. Studiuję energetykę i chemię jądrową na Uniwersytecie Warszawskim i od tego roku zaczynam jeszcze kulturoznawstwo. Generalnie jestem gdzieś pomiędzy sztuką i filmami, a fizyką i chemią jądrową.

 Zdjęcie portretowe wolontariusza w okularach opierającego twarz na złożonych dłoniach. Ubrany jest w czarną bluzę z kapturem. W tle widać zarys budynku.

Jak się zaczęła Wasza przygoda z Nowymi Horyzontami?

B.S.: Mam wrażenie, że z bardzo różnych stron szły moje ścieżki, które skupiły się w Nowych Horyzontach. Zawsze było tak, że dużo moich znajomych jeździło na Nowe Horyzonty, czy to w formie widzów, czy wolontariuszy, więc kiedy poszłam do liceum, to ten temat się rokrocznie w wakacje pojawiał. W moim liceum było bardzo dużo zainteresowania filmem, sporo osób poszło do Szkoły Filmowej w Łodzi, więc temat był stale obecny. Chyba samo dołączenie do wolontariatu było kwestią czasu.

J.M.: W moim przypadku historia zaczęła się od pasji do kina. W pewnym momencie stwierdziłem, że muszę trochę bardziej się uspołecznić i wyjść ze strefy komfortu, a wolontariat na jakimś dużym festiwalu czy wydarzeniu mi w tym pomoże. Miałem plan, żeby w 2020 wziąć udział w wolontariacie na Nowych Horyzontach, ale ostatecznie dopiero w 2022 roku się udało i mogłem pojechać. Tak mi się spodobało, że później pojechałem na American Film Festiwal też jako wolontariusz, a w tym roku znowu na Nowe Horyzonty.

Co jest takiego w Nowych Horyzontach, że chcecie udzielać się wolontariacko i tam wracać?

B.S.: We Wrocławiu spotykają się ludzie z całej Polski. Przyjeżdżają na 10 dni, a potem się rozjeżdżają, więc w sumie jest to dosyć dynamiczna sytuacja społeczna. Każdy jest z jakiegoś innego świata i ten punkt wspólny - wspólne zainteresowanie, sprawia, że ludziom tam jest tak dobrze.

J.M.: Można dodać, że jest też dodatkowa zachęta - w postaci darmowego karnetu. Myślę, że właśnie te wspólne zainteresowania, o których wspomniała Basia są tym, co tak spaja tych ludzi. Oczywiście, dzieje się bardzo dużo różnych innych rzeczy, poza samym oglądaniem filmów.

Na przykład?

B.S.: Ja jestem zaangażowana w biurze gości. Dalej jest to sekcja, która działa w ramach projekcji filmowych, ponieważ goście przyjeżdżają na Nowe Horyzonty po to, żeby w ramach projektu swoich filmów odbywać rozmowy czy zapowiadać filmy. Największa część wolontariatu to są osoby zajmujące się salami.

J.M.: Prawda. W dodatku Ci wolontariusze są najbardziej widoczni. My wpuszczamy na salę, więc ludzie muszą się z nami spotykać. W przypadku biura gości, prócz gości, do biura festiwalowego przychodzą tylko właściwie prasa, branża. Ci, którzy mają do odebrania akredytacje. Oczywiście są też inne sekcje.

B.S.: Jest wspomniana obsługa sal czy biuro gości. Jest także centrum festiwalowe - miejsce, w którym rozdawane są gadżety i karnety, oraz grupa ludzi, która zajmuje się oprawą plastyczną.

J.M.: Są jeszcze wolontariusze, którzy prowadzą warsztaty dla dzieci, bo zawsze w jeden weekend Festiwalu odbywają się pokazy w ramach Młodych Horyzontów. Jest jeszcze kino plenerowe – wolontariusze mają podobne zadania, jak i przy obsłudze sal, przy tym, że pokazy odbywają się na świeżym powietrzu . Są jeszcze media społecznościowe i biuro prasowe, które dość blisko współpracują.

B.S.: Biuro prasowe to jest to miejsce, które podczas Festiwalu współpracuje z biurem gości. Organizują wszystkie wywiady z ludźmi, którzy przyjeżdżają i dzwonią do wolontariuszy, by umówić wywiad z danym gościem.

J.M.: Generalnie jest tak, że sekcje mają swoje zadania, ale gdzieś tam się przeplatają. Jest jeszcze sekcja konkurs - osoby, które wchodzą z urnami od seansu do seansu, zbierają głosy, a potem je liczą.

Opowiecie mi o sekcjach, w których byliście? Jak to wygląda?

B.S.: Ja byłam dwa lata z rzędu w tej samej sekcji i było to właśnie biuro gości. To jest taka sekcja, w której każdy wolontariusz dostaje swoich gości - zazwyczaj dwie, trzy osoby - na czas całego Festiwalu. Zadania takiego wolontariusza polegają po prostu na tym, że musi dopilnować, żeby ten gość stawił się na wszystkich zaplanowanych dla niego aktywnościach. Do głównych obowiązków należy odebranie gościa z lotniska, czy z dworca - są kierowcy festiwalowi, z którymi się jedzie. Potem trzeba dopilnować, żeby dana osoba stawiła się na umówione spotkanie z biurem prasowym na Q&A, które odbywają się zazwyczaj po niektórych seansach danego gościa. Nie ma stałych godzin, więc tutaj praca jest bardziej płynna. Takie doświadczenia to jedna z niewielu wyjątkowych sytuacji, kiedy można porozmawiać z jakimś reżyserem czy reżyserką, która przyjeżdża. Ja w tym roku na przykład miałam cudowną gościnię - Helenę Wittmann, reżyserkę „Kwiatów ludzkiego ciała”.

J.M.: Jeśli chodzi o moja sekcję – obsługę sal, to każda z dwunastu sal ma przypisaną jakąś grupę wolontariuszy, oraz koordynatora/koordynatorów, którzy się nią zajmują. W ciągu dnia są dwie zmiany. Zasadniczo taki dyżur zaczyna się 45 minut przed seansem, kiedy trzeba zobaczyć, czy wszystko działa, czy sala jest posprzątana i czy jest odpowiednia temperatura. Trzeba współpracować z kinooperatorem i się z nim dogadywać, by puszczał filmy w odpowiednich momentach. Gdy kinooperator włączy spoty reklamowe, stoi się na bramce, skanuje się karnety i bilety, i wpuszcza ludzi. Zawsze jest osoba na sali, która dogląda wchodzących na seans, pilnuje, żeby nie jedli i usadza ich. Oprócz osoby w środku, ktoś zawsze musi siedzieć na zewnątrz, żeby przekazać informacje, że coś się zepsuło, albo dawać wychodzącym ludziom z sali numerki, dzięki którym będą mogli wrócić na salę bez kolejnego skanowania biletu. To akurat jest bardzo zabawna funkcja, bo pytając się wychodzących, czy mają zamiar wrócić można spotkać się z różnymi reakcjami. Niektórzy odpowiadają zamyśleni “nie...chyba nie”, albo z zdecydowaniem “Nie. Nie wrócę na to.”. W tym roku miałem też interakcję z jednym festiwalowiczem, którego już kojarzę - dosłownie był na każdej edycji Festiwalu. W tym roku powiedział, że niestety będzie musiał wyjść, bo gdzieś musi dojechać i poprosił żebym mu opowiedział następnego dnia resztę filmu. I oczywiście jak się spotkaliśmy, to mu zrelacjonowałem, co tam się wydarzyło. To był film “Po zachodniej stronie torów”.

To naprawdę fantastyczne, że macie przestrzeń na to, żeby tworzyć bardziej zażyłe relacje. A jak wygląda kontakt z osobami koordynującymi?

J.M.: Większość sekcji ma jednego lub dwóch koordynatorów. W przypadku mojej sekcji są koordynatorzy konkretnego kina, a pod nimi koordynatorzy sal. To rozwiązanie bardzo poziomowe, więc jak najbardziej mamy kontakt.

B.S.: Koordynatorzy stwarzają przestrzeń do rozmów czy zgłaszania uwag. Są naprawdę bardzo sympatyczni, we wszystkich sekcjach. Jest bardzo dużo wsparcia i dużo ciepła. Naprawdę nie ma rzeczy, o którą nie można zapytać, i nie ma rzeczy, o którą nie można poprosić.

A czy macie szkolenia dedykowane konkretnym sekcjom przed rozpoczęciem Festiwalu? Lub jakieś spotkania integracyjne?

J.M.: Nie wiem, jak to wygląda w przypadku sekcji, które zaczynają przed Festiwalem, ale pierwszego dnia Festiwalu są ogólne spotkania i szkolenia. Szkolenia dotyczą systemu rezerwacji, bezpieczeństwa i higieny pracy, ochrony przeciwpożarowej, czy też pomocy obsługi osób z niepełnosprawnościami.

B.S.: Są też spotkania konkretnych sekcji, których wolontariusze dowiadują się na czym polegają ich zadania.

J.M.:Są też organizowane wydarzenia dla wolontariuszy – jest na przykład bingo, podczas którego można wygrać śmieszne fanty. Gwoździem programu dla całego wolontariatu jest oddzielna gala rozpoczęcia i zakończenia dla wolontariuszy. Na gali rozpoczęcia dla wolontariuszy jest dyrektor Festiwalu, programerzy i koordynatorki wolontariatu, którzy nam dziękują. No i oczywiście jest specjalny pokaz dla wolontariuszy. W tym roku pokaz zrobił absolutną furorę, gdyż była to „Barbie”. Po pierwsze, film spoza Festiwalu, a po drugie, puszczony przed premierą. Sam Marcin Pieńkowski po gali rozpoczęcia przebrał się w różowy garnitur, żeby zapowiedzieć film! Jest też gala zamknięcia, gdzie są pokazywane filmy kręcone przez wolontariuszy. Wolontariusze w trakcie Festiwalu mogą nakręcić film na konkurs. Wykonanie zależy od wizji czy kreatywności wolontariuszy. Reżyser lub reżyserzy mogą wygrać karnet na Festiwal, ale z tego co wiem zazwyczaj wolontariusze odmawiają tej wygranej i po prostu proszą o to by być zakwalifikowanym jako wolontariusze na następny Festiwal, bo jest to ciekawsza forma.

Co byście powiedzieli osobie, która myśli o zgłoszeniu się na wolontariat podczas Festiwalu? Może macie jakąś radę?

B.S.: Naprawdę myślę, że każdy wolontariusz, niezależnie od tego, w jakiej jest sekcji, powie, że pracy jest sporo, ale to jest super czas i warto spróbować, jak ktoś się waha. To jest też niesamowite, bo zazwyczaj ludzie przyjeżdżają na wolontariat bez doświadczenia i stawiają nagle cały Festiwal na nogi. Jako wolontariuszka naprawdę czuję sprawczość i odpowiedzialność, że robię prawdziwe rzeczy, które zależą ode mnie. Jeśli ktoś się zastanawia, w jakim pójść kierunku, to myślę, że dobrze jest popatrzeć na sekcje i zapytać kogoś, kto w nich był. Warto też pomyśleć o tym, jaki chce się mieć tryb życia na Festiwalu, bo każda sekcja niesie ze sobą coś innego.

J.M.: Jakość wolontariatu zależy od tego, jak wygląda organizacja danego wydarzenia. Na Nowych Horyzontach ludzie nie narzekają na wolontariat i też sami widzowie później nas wychwalają i mówią jacy fantastyczni są wolontariusze. Jest to naprawdę fantastyczne doświadczenie i ja bardzo polecam ludziom zainteresowanych filmami, albo tym, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z kinem. Na koniec powtórzę to, co mówią koordynatorki całego wolontariatu - Kasia Jodlowski i Agata Matkowska oraz dyrektor Festiwalu, czyli Marcin Pieńkowski: “To wy jesteście tym Festiwalem”.

 

Rozmowa: Julia Różańska 

Zdjęcia przekazane przez rozmówczynię i rozmówcę.