Ojciec to dla niektórych najważniejsza rola w życiu, która niejednokrotnie stawia wiele wyzwań, wymaga odpowiedzialności, czasu i poświęcenia. Co z pewnością łączy większość ojców? To, że chcą zapewnić jak najlepszą przyszłość swoim dzieciom. Zadbać o ich bezpieczeństwo i wpoić wartości, które wyznają.
W Dzień Ojca rozmawiamy z Olegiem Samoilenko, Grzegorzem Olbertem i Michałem Rączką-Dudek, którzy angażując się w wolontariat, starają się dać dobry przykład własnym dzieciom. Uczą je empatii, wrażliwości, odpowiedzialności za własne decyzje, rozwiązywania problemów, a także pokazują, że świat ma różne oblicza i nie zawsze jest kolorowy.
Oleg Samoilenko - wolontariusz w Centrum Wielokulturowym i Fundacji Polskie Forum Migracyjne
Na co dzień pracuję w Armii Zbawienia w Korpusie Warszawa Praga-Północ. Mimo tego, że nasza organizacja wspiera osoby potrzebujące, to ja, od wielu lat, prywatnie, po pracy, jestem wolontariuszem m.in.: w Centrum Wielokulturowym oraz Polskim Forum Migracyjnym. Wykonuję różne zadania; tłumaczę na język polski, pomagam uchodźcom przy zakładaniu kart miejskich czy podczas wizyt lekarskich, prowadzę i pomagam w organizacji różnych wydarzeń.
Skąd wziął się pomysł na wolontariat? Czy rozpocząłeś swoją przygodę z wolontariatem będąc ojcem, czy stało się to wcześniej?
Jeszcze nie będąc ojcem stwierdziłem, że chcę pomagać tam, gdzie moje umiejętności mogą być potrzebne. Zawsze czułem potrzebę wpierania obcokrajowców, którzy mieszkają w Polsce, bo sam wiem, jak to jest żyć w obcym kraju.
Jak znajdujesz czas na wolontariat?
Zawsze należy „mierzyć siły na zamiary”, nikt nie jest w stanie pomagać innym w 24/7, ale myślę, że warto poszukać wolontariatu trwającego kilka godzin w tygodniu, które i tak człowiek przeznaczyłby chociażby na oglądanie Netflix’a czy Facebook’a. Dlaczego? (zadumanie) Dlatego, że wolontariat daje poczucie, że ten świat ma w sobie jeszcze coś dobrego, że człowiek może tak po prostu, bezinteresownie być dla innych. Ja na przykład robię to, bo lubię pomagać i chcę, żeby przez to czyjeś życie stało się chociaż odrobinę lepszym.
Czy wolontariat wpływa na Twoją relację z dzieckiem?
Wolontariat zdecydowanie wpływa na moją relację z córką. Praca z innymi dziećmi pokazała mi, jak ważne jest wsparcie i akceptacja. Myślę też, że daję mojej córce dobry przykład i od małego pokazuję jej, że warto pomagać i dbać nie tylko o siebie. Często mówię jej, że to właśnie my tworzymy ten świat i mamy wpływ na to, czy będzie on dobry dla każdego.
Co myślisz o wolontariacie rodzinnym?
Kiedy miałem 7 lat po raz pierwszy przyszedłem do Armii Zbawienia w Charkowie, więc dobrze wiem, że wolontariat nie ma granic wiekowych. Moja Michalinka uczestniczyła razem ze mną w różnych wydarzeniach, pomagała mi w rozwożeniu paczek dla seniorów w czasie pandemii. Myślę, że wolontariat daje najlepszy przykład na to, że można pomagać na rożne sposoby, według swoich możliwości.
Gdy tylko moja córka będzie już dobrze mówiła, to chciałbym żeby uczestniczyła w różnych działaniach na rzecz dzieci z Afganistanu, Syrii lub Ukrainy. Jestem przekonany, że na pewno dobrze się będą dogadywać, a to doświadczenie pokaże jej chociażby to, że ludzie mogą różnić się od siebie i jest to normalne, że nie mają takich samych kolorów skóry, czy nie kierują się tymi samymi poglądami, wartościami.
Grzegorz Olbert - wolontariusz Ośrodka Pomocy Społecznej Dzielnicy Białołęka
Na co dzień pracuję w instytucji finansowej, w której zajmuję się planowaniem strategii i projektowaniem narzędzi dla zespołu. Jestem ojcem dwójki cudnych dzieciaków - trzynastolatka Szymona i ośmioletniej Igi. Mój wolontariat rozpoczął się podczas pandemii COVID-19, gdy przeszedłem na system pracy zdalnej. Zrobiłem to z potrzeby kontaktu z innymi ludźmi. Na początku odpowiedziałem na apel o pomoc w organizacji miejskiego punktu szczepień w Białołęckim Ośrodku Sportu przy ul. Strumykowej 21. Pomyślałem, że wsparcie działań OPS-u, w tak trudnym czasie, będzie najlepszym wyjściem. Kolejne działania, w których uczestniczyłem, wynikały z bieżących potrzeb i dotyczyły m.in.: koordynacji recepcji, organizacji noclegów i segregacji darów dla uchodźców z Ukrainy, czy też pomocy w przygotowaniu stanowisk w trakcie „Białołęckich Dni Niepełnosprawności”.
Jak pogodzić życie zawodowe i ojcostwo z wolontariatem? Jak znajdujesz na to czas?
Nie jest to łatwe, jednak chęć pomocy i działania jest dla mnie największym motywatorem.
Czy uważasz, że wolontariat jest dobrym pomysłem na spędzanie wspólnego czasu z dzieckiem? Dlaczego?
Mój syn również jest wolontariuszem w OPS-ie. Bardzo zależy mi na tym, by on też potrafił pomagać innym. Uważam, że wolontariat to bardzo dobry czas, przede wszystkim uczy dzieci empatii i postawy prospołecznej, a także pokazuje, że świat nie zawsze jest „kolorowy”. Jestem przekonany, że angażując się w wolontariat daję dzieciom dobry przykład. Mam nadzieję, że w ten sposób nauczę je zrozumienia wobec innych ludzi.
Michał Rączka-Dudek - wolontariusz Stowarzyszenia Robisz.to
Jestem wolontariuszem w Stowarzyszeniu Robisz.to prowadzącym FabLab na warszawskiej Pradze. Wraz z grupą młodzieży znaleźliśmy tam dla siebie kąt, gdzie tworzymy model mini satelity do konkursu CanSat. Moją rolą jest opieka nad zespołem, czyli: organizacja i prowadzenie spotkań (facylitacja), kontakt z FabLabem czy innymi podmiotami zewnętrznymi. Odpowiadam również za część spotkań merytorycznych - szkoleń z różnych narzędzi i technologii czy mini wykładów.
Skąd wziął się pomysł na wolontariat?
Pomysł wykiełkował we mnie w okresie pandemii. Zamknięty w domu, między pracą a kuchnią... czułem, że czegoś mi brakuje, że się duszę. Potrzebowałem jakiejś odskoczni, czegoś co pozwoli mi rozprostować mózg i wysłać go na małą wycieczkę. Przed pandemią prowadziłem kółko zainteresowań w tematyce edukacji kosmicznej, ale zdalnie to nie było to. Dodatkowo, uczniowie zaangażowani w projekt skończyli szkołę i straciliśmy miejsce do funcjonowania. Wtedy pojawił się pomysł, żeby zacząć działać na własną rękę i poszukać jakiegoś nowego miejsca. Trochę nam to zajęło, ale w końcu trafiliśmy do Centrum Kreatywności Targowa, gdzie mieści się FabLab.
Jak znaleźć czas na wolontariat?
Żeby znaleźć czas na wolontariat trzeba z czegoś zrezygnować, a tak na prawdę się zorganizować. Myślę, że to po prostu kwestia ustawienia swoich priorytetów.
Dla mnie te dwie godziny tygodniowo to jest rozrywka, relaks, motywator i czas interakcji z ciekawymi ludźmi. W tej jednej aktywności łączy się bardzo wiele rzeczy, na których mi zależy. To co bardzo mi pomaga, to też wsparcie ze strony żony. Jesteśmy umówieni, że każde z nas ma czas dla siebie, np. na swoje hobby, pasję czy coś, co jest po prostu ważne i zawsze to drugie z nas pomaga w organizacji życia rodzinnego tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Czasem jest to bardzo skomplikowane, ale jak się już wypracuje pewien system, to potem jest już z górki.
Czy czujesz, że jesteś lepszym ojcem będąc wolontariuszem?
Uważam, że tak. Moja córka ma na razie tylko trzy i pół, ale już rozumie, że czasem nie mogę jej usypiać, bo mam ważne spotkanie z "Wojtkiem z FabLabu". Jest żywo zainteresowana tym, co nam się udało skonstruować i czy już może zobaczyć nasz pojazd latający. Ostatnio pokazałem jej warsztat i trochę z konieczności zabrałem na spotkanie wolontariuszy. To daje mi pewne tło, kontekst do rozmawiania o tym co można robić, dlaczego, co jest ważne, jak się zachować w obcym miejscu i jak budować relacje z innymi. Mój wolontariat jest tematem naszych prywatnych rozmów z córką, tylko naszym. I to jest wspaniałe.
Co myślisz o wolontariacie rodzinnym?
Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie i organizowane były pierwsze zbiórki darów, wybraliśmy się całą rodziną do punktu zbiórki i spędziliśmy cały dzień pakując paczki. Córka pakowała rzeczy dla maluszków, a my z żoną zajmowaliśmy się resztą. Uważam, że był to świetnie spędzony czas, będący naturalnym pretekstem do rozmowy o tym co się dzieje i dlaczego. Kiedy później panie w żłobku powiedziały dzieciom, że do grupy dołączać będą dzieci z Ukrainy, nie musieliśmy córce niczego tłumaczyć, doskonale wiedziała już dlaczego i po co.
Jak myślisz, czy poprzez aktywność społeczną dajesz dobry przykład swojemu dziecku?
Mam nadzieję, że tak, i że za 20 lat na terapii nie będzie opowiadać o tym jak to jej zły ojciec nie chciał bajek czytać, bo budował satelity (uśmiech). A na serio to tak, chcę by widziała, że można realizować marzenia i żeby dorastała w poczuciu, że chcieć to móc.
Olegowi, Grzegorzowi, Michałowi, a także wszystkim innym ojcom, którzy angażują się w wolontariat w Warszawie, składamy najlepsze życzenia w dniu ich święta!
Rozmowa: Dorota Kaczmarek
Zdjęcia przekazane przez rozmówców