Jak co roku, 19 kwietnia w Warszawie odbyła się Akcja społeczno-edukacyjna Żonkile. Ma ona na celu upamiętnienie powstania w getcie warszawskim. Tegoroczna Akcja Żonkile była jubileuszowa – została zorganizowana już po raz dziesiąty. Podczas Akcji wolontariusze Muzuem Historii Żydów Polskich POLIN rozdali 368 tysięcy papierowych żonkili – tyle, ilu żydowskich mieszkańców miała Warszawa, przed wybuchem II wojny światowej.

Czym zajmujecie się na co dzień?

Andrzej Tkacz: Na co dzień studiuję ekonomię w Anglii na Uniwersytecie Cambridge.

Mężczyzna z ciemnymi włosami, z okularami w garniturze, w tle rozmyte drzewa, teren zielony.

A Ty Kacper?

Kacper Bujak: Obecnie nie studiuję, ale studiowałem kierunek lekarski. Przerwałem naukę, aktualnie pracuję i myślę o powrocie na studiach, ale zastanawiam się czy znów na kierunek lekarski czy coś innego.

Mężczyzna z ciemnymi włosami w okularach, w białej koszuli w tle ceglany budynek.

W jaki sposób dowiedzieliście się o wolontariacie podczas Akcji Żonkile?

K.B.: Od wielu lat widziałem w mediach tę Akcję, czy sam widziałem na ulicach wolontariuszy i byłem bardzo nią zainteresowany, nie wiem co właściwie przeszkadzało mi w uczestnictwie. Może były to inne obowiązki, uczelnia, przygotowywanie się do matury, praca. I tak przez niektóre rzeczy nie dołączałem, ale zawsze w głowie miałem to, że chce się zaangażować i w tym roku mi się udało!

A.T.: Moja historia jest trochę dłuższa, dlatego że zaczęła się dziewięć lat temu. Miałem wtedy dwanaście lat i wraz z rodzicami oraz bratem bliźniakiem zaangażowaliśmy się w wolontariat, kiedy jeszcze ani Akcja Żonkile, ani w ogóle Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, nie było tak znane w Warszawie. Muzeum wtedy w ogóle nie istniało jako budynek, nie było jeszcze nawet wystawy stałej. Razem z rodziną zainteresowaliśmy się wolontariatem dzięki przygodzie, która przydarzyła się mnie i mojemu bratu. Mieliśmy okazję wspólnie zagrać główną rolę w ekranizacji książki Uri Orleva pod tytułem „Biegnij, chłopcze, biegnij”, która opowiada historię chłopca uciekającego z getta warszawskiego i ukrywającego się przez kilka lat w lasach Kampinosu. Jest to autentyczna historia Yorama Friedmana, który po wojnie wyjechał do Izraela, gdzie spędził resztę swojego życia.

Jak Muzem POLIN przygotowuje wolontariuszy do Akcji Żonkile?

K.B.: Jeszcze przed samą Akcją, czyli przed samym samą rocznicą - 19 kwietnia, mieliśmy warsztaty z komunikacji i samego wprowadzenia czym jest Akcja Żonkile i o tym jak na przestrzeni lat się rozwijała, jak się zmieniała. Towarzyszył temu także wykład historyczny dotyczący getta warszawskiego. Wolontariusze mają możliwość wzięcia udziału też w innych wydarzeniach - spacerach z przewodnikiem po Muranowie śladami getta warszawskiego, mają możliwość zwiedzenia w Muzeum wystawy stałej czy także spotkania ze świadkami historii. Wydarzenia obowiązkowe nie zajmują dużo czasu, można w nich wziąć udział w różnych terminach.

Ile czasu trzeba poświęcić, żeby wziąć udział w Akcji Żonkile jako wolontariusz?

K.B.: Same wydarzenia obowiązkowe przed akcją zajmują trzy, cztery godziny. Należy dojechać do Muzeum, odebrać pakiet, podpisać porozumienia wolontariacie. Najmniej godzin, jakie można spędzić podczas akcji, to minimum cztery, sześć godzin, a jeżeli ktoś chce maksymalnie wykorzystać ten dzień, to może działać nawet ponad dwanaście!

Wspomniałaś Kacper o pakiecie startowym. Co się w nim znajduje?

A.T.: Zawartości pakietów zmienia się z roku na rok, obecnie już nie ma koszulek, natomiast w pakiecie znajduje się mały prowiant, identyfikator oraz oczywiście pakiety papierowych żonkili - każdy wolontariusz dostaje mniej więcej dwieście-trzysta sztuk do rozdania oraz ulotki. W tym roku były to ulotki w języku zarówno polskim, jak i ukraińskim i cieszyły się one dużym zainteresowaniem, bo naprawdę dużo Ukraińców w Warszawie chciało się dowiedzieć na czym polega Akcja. Ulotki były strzałem w dziesiątkę.

Co daje Wam wolontariat w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN?

K.B.: To jest doskonałe miejsce spotkań z bardzo zróżnicowanymi ludźmi. Podczas wolontariatu brałem udział w różnych wykładach, koncertach czy wręczaniu nagród. W Muzeum jakiś czas temu odbywało się wręczenie Medalu Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Pod względem edukacyjnym wolontariat bardzo poszerza wiedzę i horyzonty. To jest bardzo budujące, że my tam jesteśmy dobrowolnie. Łączy nas ta dobrowolność i chęć poznawania historii. Dowiadujemy się także wiele o samych sobie i nawzajem się motywujemy. Ta społeczność jest bardzo przyjazna, otwarta i wiele daje, oprócz tych edukacyjnych względów.

A.T.: Nigdy wcześniej nie spotkałem tak przyjaznej, zmotywowanej i otwartej społeczności, jak wolontariusze w POLIN. Widzę jak ona przez lata się zmienia. Dołączają do nas nowi ludzie, niektórzy odchodzą, ale cały czas ten wolontariat się rozwija i na pewno widzę, że każdy z nas dużo się tam może nauczyć. Nie mówię tutaj tylko o historii jako takiej, ale też o pewnych umiejętnościach miękkich, o możliwości zdobycia ciekawego doświadczenia, spędzenia czasu z bardzo interesującymi ludźmi - wolontariuszami, ale też pracownikami Muzeum czy świadkami historii. Wszystko to składa się na bardzo wartościowe doświadczenie.

Jaki jest odbiór Akcji Żonkile?

K.B.: Jest pozytywny! Już tak o siedemnastej zwróciliśmy uwagę z dwoma koleżankami, że większość osób, które mijaliśmy na ulicy, miała żonkile przypięte do klatki piersiowej, czy na torebce, czy na plecaku. To było miłe uczucie, że ludzie biorą i eksponują te symbole, pamiętają o tym czasie, sami się zgłaszają do wolontariuszy po żonkile. Przypadki takie, że ktoś miał pewne obiekcje, miałem dwa, ale to było marginalne. Rozdaliśmy kilkaset kwiatów, a tylko dwa spotkania były w pewnym stopniu problematyczne.

Dlaczego pomimo upływu lat Akcja Żonkile cały czas przyciąga tyle osób?

A.T.: Trochę bym to przeformułował. Dzięki temu, że Akcja trwa już tak długo, jest ona dużo bardziej rozpoznawalna w Warszawie i coraz więcej osób wie co znaczy papierowy żółty żonkil, coraz więcej osób wie, czym było powstanie w getcie warszawskim. Z roku na rok ta świadomość wśród warszawiaków tylko rośnie. Muzeum chciałoby, żeby świadomość i wiedza były dalej szerzone, też poza granice Polski, między innymi w Nowym Jorku czy Izraelu. Każdy kolejny rok jest sukcesem o tyle, że po prostu faktycznie widzimy jak ta świadomość wśród ludzi rośnie.

Mówicie bardzo dużo o społeczności. Jaka jest ta społeczność? Kim jest wolontariusz Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN?

A.T.: Nie ma jednego uniwersalnego opisu wolontariusza w POLINie. Wolontariusze są najróżniejsi. Są to zarówno osoby młode, jeszcze w wieku licealnym, czy też dzieci które angażują się razem z rodzicami. Ale są też osoby starsze – w wieku emerytalnym albo przed emerytalnym. Nasz zespół jest tak naprawdę pełnym przekrojem społeczeństwa. Są wśród nas ludzie zajmujący się kulturą i historią zawodowo, ale też hobbistycznie. Nie ma takiego jednego szablonu, który mógłby opisać wolontariusza. Taki szablon mógłby jedynie zawierać cechy takie jak zainteresowanie historią, otwartość na nowe doświadczenia, otwartość na ludzi i chęć zaangażowania.

K.B.: W pełni się zgadzam. Przekrój jest duży, wiek jest różny, zainteresowania, to czym się zajmujemy na co dzień jest różne. To co nas łączy, to właśnie chęć, zaangażowanie, działania dla wspólnej misji Muzeum i to widać i czuć. My się nawzajem motywujemy, spotykamy i to daje dużą satysfakcję.

Czyli Waszą największą motywacją do wolontariatu jest społeczność, osoby, które spotykacie w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN? Czy coś jeszcze Was motywuje?

K.B.: To, że Muzeum ma bardzo szeroką ofertę edukacyjną i to co prezentuje jest różnorodne. Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN to właściwie Muzeum życia, a nie chwil życia. Ono przedstawia historię polskich Żydów, pokazuje, że to życie trwa, że ono się nie zakończyło. Zarówno poprzez wystawy stałe, jak i czasowe, pokazuje duże dziedzictwo i bardzo zróżnicowane tematy. Mamy specjalne miejsce w Muzeum, gdzie dzieci mogą odbywać zajęcia edukacyjne, a także mogą spędzić czas z rodzicami. Oferta Muzeum jest tak szeroka, tak zróżnicowana, to jest też coś, co mnie bardzo motywuje, bo tego jest bardzo dużo i wydaje mi się, że każdy znajdzie coś dla siebie. Muzeum pozwala na dowiedzenie się czegoś więcej o współczesnym świecie i daje możliwość zaangażowania w kształtowanie się tego naszego małego świata w Warszawie na Muranowie i kultywowanie dziedzictwa.

Co chcielibyście przekazać osobom, które zastanawiają się nad wolontariatem podczas Akcji Żonkile?

A.T.: Akcja Żonkile to jest niesamowita społeczność wolontariuszy, którzy często potem zostają z Muzeum na dłużej. Poza tym Akcja Żonkile jest szczególnie ważna dlatego, że świadków historii, którzy przeżyli te tragiczne wydarzenia, jest z nami coraz mniej. Moim zdaniem to jest nasz obowiązek, jako kolejnych pokoleń, żeby przekazywać ich historię i doświadczenia dalej.

K.B.: Zgadzam się w pełni z tym co powiedział Andrzej. Spotykamy się na ulicach z przyjaznym nastawieniem, mam taką satysfakcję, że jestem częścią ludzi, którzy przypominają o bohaterkach i bohaterach powstania i że dokładam swoją cegiełkę do tego, że ta pamięć jest kultywowana. Wspólnymi wysiłkami pokazujemy, że będziemy pamiętać o powstaniu w getcie i dzięki tej społeczności widzimy efekty, że ludzie pamiętają o tym, pamiętają o akcji. Miło obserwować ludzi na ulicach z żonkilami. Jest to niezwykła satysfakcja.

Bardzo dziękuję za rozmowę. 

Rozmowa: Filip Szymański

Zdjęcia przekazane przez rozmówców.


 Akcja Żonkile odbywa się raz do roku.

Jeśli w pozostałe dni chcesz zaangażować się w wolontariat, sprawdź dostępne oferty wolontariatu!