Nie od dziś wiemy, że wolontariat sprzyja nawiązywaniu nowych relacji. Działanie na rzecz wspólnej idei łączy ludzi o podobnych zainteresowaniach, poglądach i potrzebach. Oprócz wieloletnich przyjaźni, pomiędzy wolontariuszami rodzą się głębsze uczucia. W Święto Zakochanych zaprosiliśmy do rozmowy pary, które połączył wolontariat w Warszawie. Poznajcie historie Kasi i Łazarza, Tosi i Jaśka, Wiktorii i Michała!

Kasia i Łazarz Kapaon

Przytuleni Kasia i Łazarz w tle góry.Jak rozpoczęła się Wasza znajomość?

Kasia i Łazarz: Oboje zgłosiliśmy się na wolontariat w Fundacji Pracowni Nauki i Przygody. Nie znaliśmy się wcześniej i trafiliśmy do jednego projektu. W ramach wolontariatu prowadziliśmy zabawy podwórkowe dla dzieci ze świetlicy socjoterapeutycznej. Co tydzień spotykaliśmy się pomiędzy praskimi kamienicami i bawiliśmy się w klasyczne zabawy z naszego dzieciństwa – w chowanego, w kontynenty, kapsle, a czasami w jakąś bardziej „innowacyjną” grę, którą przynosiliśmy z harcerstwa czy innych doświadczeń. Te spotkania były intensywne i na pewno zbliżające, jednak my zdążyliśmy poznać się w trochę inny sposób…

Kasia: Po zaledwie trzech fundacyjnych spotkaniach, dostałam od Łazarza sms’a z propozycją wyprawy na Babią Górę na wschód słońca – niewiele myśląc szybko się zgodziłam i parę dni później wzięliśmy namiot i ruszyliśmy w drogę. Przez pogodę nie udało się na Babiej, stopem uciekliśmy w Bieszczady próbować szczęścia na Tarnicy, ale ostatecznie udało się dopiero na Połoninie Wetlińskiej. Także luty, namiot, autostop, długie rozmowy, niewyspanie i brud – taka wyprawa to wóz albo przewóz dla relacji – jak widać na nas podziałało!

Jakie uczucia wzbudza w Was fakt, że poznaliście się na wolontariacie, a obecnie jesteście rodziną, macie trójkę dzieci?

Łazarz: Dla mnie to jest o tyle istotne, że poznałem Kasię „w akcji”, nie na planowanych randkach, ale w realnym życiu i to w nieodpłatnej pracy na rzecz innych. Od razu pokazało to jakim jest człowiekiem i miałem pewność, że dzielimy podobne spojrzenie na świat, mamy podobny kodeks moralny.

Kasia: Ja się jaram! (uśmiech) Daje mi to poczucie bezpieczeństwa, że trafiłam na dobrego człowieka, skoro swój wolny czas chciał dawać innym! 

Kasia i Łazarz: Wolontariat to świetny sposób na poznanie nowych ludzi. Polecamy wszystkim znajomym i młodszemu rodzeństwu, które szuka swojej ścieżki w życiu – bo wolontariat otwiera takie ścieżki, o których sami nawet byśmy nigdy nie pomyśleli! 


Tosia Jagielska-Jurkitewicz i Jasiek Jurkitewicz 

Portret ślubny Tosi i Jaśka. Tosia w sukni ślubnej z bukietem kwiatów. Jaś w garniturze. Obydwoje mają czarne okulary. Zdjęcie czarno-białe.

Jak rozpoczęła się Wasza wspólna historia? 

Tosia i Jasiek: Znamy się od 7 lat, a od pół roku jesteśmy małżeństwem! Połączył nas wolontariat w Muzeum Powstania Warszawskiego, no i może kilka osób z grona naszych wspólnych znajomych. 

Jak to się zaczęło? Dostaliśmy wspólne zadanie, dyżurowaliśmy przy stoisku Muzeum na targach wolontariatu. Spędziliśmy tam osiem godzin, ale tematów do rozmów nie brakowało ani przez chwilę. Po tygodniu od targów Muzeum zorganizowało wyjazd integracyjny dla wolontariuszy do Berlina. Wtedy całkiem „przypadkowo” trafialiśmy na te same wydarzenia, razem chodziliśmy na zajęcia historyczne. Na wyjeździe zawiązała się grupa znajomych, która zaczęła się spotykać także poza Muzeum. Wolontariat to świetny sposób na poznanie nowych osób o podobnych wartościach. Po tym wyjeździe do Berlina, to już praktycznie nie było dnia, żebyśmy chociaż przez chwilę ze sobą nie porozmawiali!

Czym dla Was jest wolontariat? Dokończcie zdanie: gdyby nie wolontariat to? 

Jasiek: Gdyby nie wolontariat to nie miałbym takiej żony! (śmiech)

Tosia: Wolontariat to ważny rozdział w moim życiu, w Muzeum działałam ponad 5 lat. Dzięki wolontariatowi mam mnóstwo doświadczeń, dużo się nauczyłam, poznałam wspaniałych ludzi, część z nich jest w moim życiu do dzisiaj.

Jasiek: Na przykład Twój mąż? (uśmiech)

Tosia: No tak, ciężko zapomnieć! Dzięki wolontariatowi mam męża! (śmiech)


Wiktoria Sosnowicz i Michał Wieluński

Weronika i Michał siedzą na snopie siana. Pomiędzy nimi pies, który liże wolontariuszkę po twarzy.

Jak się poznaliście?

Wiktoria: Poznaliśmy się na wolontariacie w Schronisku Na Paluchu. Przez ponad rok zawsze się mijaliśmy. Ja pomagałam w opiece nad psami w tygodniu, Michał jeździł na wolontariat w weekendy. Wiedziałam tylko, że adoptował Asterka, teraz już Bruna. Kojarzyłam ich wspólne zdjęcie adopcyjne. Sytuacja zmieniła się, gdy moje serce zabiło mocniej do naszego wspólnego podopiecznego - Bera, który a propos wciąż szuka domu! Dlatego korzystając z okazji podsyłamy ogłoszenie adopcyjne Bera

Michał: Gdy poznaliśmy się z Wiktorią, Ber przebywał wtedy w domu tymczasowym i nasza grupa wolontariacka szukała kogoś, kto pomoże czasem zabrać go samochodem na dłuższy spacer. Stwierdziłem, że chociaż to po drugiej stronie miasta, to raz mogę pojechać. Skłamałem…

Wiktoria: Michał skłamał, bo po wspomnianym "razie" wziął tydzień urlopu i jeździliśmy na spacery codziennie! (uśmiech) Na początku były to wielogodzinne spacery, a zatem i wspólne rozmowy. Z każdą wędrówką Ber coraz bardziej otwierał się na Michała, tak samo jak ja! Okazało się, że mamy wspólne pasje. Dwa miesiące później pojechaliśmy w góry pod namiot, przy okazji wioząc do adopcji sparaliżowaną kotkę.

Michał: Kiedy myślę o początku naszej znajomości, to najbardziej zapadły mi w pamięć godziny spędzone w przychodni weterynaryjnej, z psem pod kroplówką. Trudno wyobrazić sobie bardziej romantyczne początki! (śmiech)

Jak myślicie, czy wolontariat jest dobrym sposobem na poznanie partnera/partnerki?

Wiktoria: Jeśli szukacie partnera, który będzie z Wami i Waszym czworonogiem na dobre i na złe - drzwi wolontariatu w Schronisku Na Paluchu są szeroko otwarte! Wolontariat pozwolił mi poznać siebie i swoje mocne strony. Przyjechałam na studia medyczne do obcego miasta, a w schronisku odnalazłam nie tylko przyjaciół i partnera, ale pewien spokój i poczucie, że to co robię, ma znaczenie.

Michał: Niestety wciąż niewielu mężczyzn decyduje się na wolontariat, więc bez chwili zawahania - polecam! (uśmiech) Wolontariat zmienił moje życie i nadał mu obecny kierunek. Początkowo były to tylko weekendy, ale od kiedy adopotowałem Bruna, a później poznałem Wiktorię, to wolontariat wpłynął na prawie każdy aspekt mojego życia. 


Z okazji Walentynek wszystkim parom, które poznały się na wolontariacie, jak i każdemu z Was z osobna - życzymy dużo miłości i pięknych przyjaźni!


Rozmowa: Dorota Kaczmarek

Zdjęcia przekazane przez rozmówców