Poznały się na wolontariacie. Teraz, ze względu na bezpieczeństwo, ograniczyły swoją aktywność społeczną i spotykają się tylko wtedy, gdy jest to konieczne. Namiastkę normalności dają im narzędzia internetowe, które opanowały do perfekcji oraz grupa przyjaciół, których poznały na wolontariacie. O tęsknocie za czasami bez COVID-19 rozmawiamy z Paniami Krystyną Kuraszko i Wandą Majorkiewicz – wolontariuszkami Stowarzyszenia Kreatywni 50+, Centrum Aktywności Międzypokoleniowej „Nowolipie” i Biblioteki „Przystanek Książka”.

Dlaczego zostały Panie wolontariuszkami? Jak zaczęła się ta przygoda?

Krystyna Kuraszko: Jak przeszłam na emeryturę, to zastanawiałam się co zrobić, by móc aktywnie uczestniczyć w życiu społecznym. Wtedy dowiedziałam się, że Miasto i Stowarzyszenie Kreatywni 50+ organizują kursy komputerowe dla seniorów. Co prawda z mojej pracy zawodowej znałam podstawy obsługi komputera, ale mimo tego zgłosiłam się na kurs, a później zdecydowałam, że zostanę wolontariuszką i podzielę się swoją wiedzą z innymi.

Wanda Majorkiewicz: Uczestnicy kursów byli na różnym poziomie, niektórzy nie potrafili włączyć komputera. Warto dodać, że indywidualne wsparcie uczestników i asystowanie w prowadzeniu zajęć nie oznaczało, że my wolontariuszki przestaniemy się uczyć. Wręcz przeciwnie, uczestnicy kursów mieli zaskakujące pytania, które mi samej nie przyszłyby nawet do głowy.

Czy kurs komputerowy służył wyłącznie nauce obsługi komputerów?

W.M.: Absolutnie nie! Kursy komputerowe pozwoliły nam się bliżej poznać. Zawiązała się silna grupa, która do dziś utrzymuje ze sobą kontakt. Choć w pandemii nasze spotkania przeniosły się do przestrzeni online, to wciąż regularnie łączymy się ze sobą, wymieniamy się doświadczeniami i uczymy nowych rzeczy. 

I pomyśleć, że gdy zaczynałam kurs, mogłam powiedzieć, że potrafię tylko otworzyć klapę od laptopa, nic innego. A obecnie przestałam się bać komputera, nauczyłam się skanować i obrabiać zdjęcia, tworzę prezentacje, poznałam bankowość internetową i narzędzia, dzięki którym w pandemii mam kontakt ze światem.

K.K.: Ja muszę powiedzieć, że nasze spotkania są bardzo ważne dla psychiki, są bardzo budujące i mają dla nas wszystkich bardzo duże znaczenie.

Co jeszcze dał Wam wolontariat?

K.K.: Wolontariat pozwala nam istnieć we współczesnym świecie. My nie jesteśmy z boku, nie czujemy się wykluczone, ze wszystkim dajemy sobie radę. Dużo się nauczyłyśmy, mamy towarzystwo i wzajemne wsparcie.

W.M.: Na wolontariacie psychika odpoczywa od gonitwy myśli i wracania do przeszłości, analizowania. To pozwala na poradzenie sobie z bolesnymi przeżyciami. Dodam jeszcze, że w naszym wieku zawieranie prywatnych znajomości jest trudne, mimo tego na wolontariacie poznałam wiele osób, które teraz są mi bardzo bliskie, w tym Krysię. 

Dwie seniorki wolontariuszki siedzące na kanapie

Ze względu na własne bezpieczeństwo i zdrowie, ograniczyły Panie bezpośrednie kontakty i zrezygnowały z wolontariatu. Jak radzicie sobie w nowej rzeczywistości?

K.K.: Na tę chwilę nie ma mowy o wolontariacie. Staramy się nie korzystać z komunikacji miejskiej, zdecydowanie bardziej wolimy spotkać się online i nie wychodzić z domów. Ze względu na bezpieczeństwo, widzimy się tylko wtedy, gdy jest to konieczne. W tym momencie oknem na świat są cotygodniowe spotkania dla seniorów, które trwają około 2 godzin, odbywają się w każdą środę i bierze w nich udział zwykle 16 osób. W zależności od tego, co dzieje się w danym momencie, podczas spotkań rozmawiamy np. o szczepieniach przeciwko COVID-19, spisie powszechnym, zajęciach dodatkowych dla seniorów czy o budżecie obywatelskim, itd.

Aktywność społeczna na emeryturze odgrywa dla Pań ważną rolę. Jak Panie myślą, co można zrobić, żeby zachęcić innych do wolontariatu?

K.K.: Próbowałam wiele razy i wiem jedno, jak ktoś nie chce to nie będzie uczestniczył i już. 

Czy w takiej sytuacji można powiedzieć, że potrzeba aktywności społecznej na emeryturze może wynikać ze specyfiki życia zawodowego? Mamy na myśli pewną zależność, która dotyczy związku pomiędzy aktywnością zawodową, a potrzebą kontynuacji dotychczasowego trybu życia na emeryturze. Czy według Pań taka istnieje?

K.K.: Podsunęły mi Panie dobrą myśl, pierwszy raz się nad tym zastanawiam i myślę, że to jest prawda! Ja byłam administratorem, w pracy miałam zawsze do czynienia z ludźmi, którzy przychodzili do mnie z różnymi sprawami. Chociaż ludzie są różni, ja zawsze lubiłam kontakt i pracę z nimi, może właśnie dlatego na emeryturze nie jestem bierna i jestem wolontariuszką.

Dziękujemy Paniom za rozmowę i życzymy szybkiego powrotu do normalności!


Rozmowa: Dorota Kaczmarek i Antonina Jagielska-Jurkitewicz 
Zdjęcie przekazane przez rozmówczynie.