Gdyby za liczbę dni, w których było się wolontariuszem przyznawano specjalne odznaczenia, to Ania Żukowska z pewnością zdobyłaby już najwyższe z nich! Chociaz jej wolontariacka aktywność zaczęła się dopiero cztery lata temu w Warszawie, to dziś może już mówić o ogromnym doświadczeniu w wolontariacie. Festiwale, koncerty, wydarzenia sportowe, działania związane z ochroną środowiska, edukacją... O swoich wrażeniach, nauce płynącej z wolontariatu i wsparciu rodziny opowiada jedna z najbardziej aktywnych ochotniczek z Warszawy.

 

Jaki był Twój pierwszy wolontariat i dlaczego się na niego zgłosiłaś?

Anna Żukowska: Mój pierwszy wolontariat był organizowany przez miasto stołeczne Warszawa. To był maj 2017 r, a Warszawa była gospodarzem międzynarodowej konferencji Europejskiego Centrum Fundacji. Zgłosiłam się na swój pierwszy wolontariat chwilę po tym, jak wróciłam z kongresu narciarskiego z Japonii, który był dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Na sam koniec wydarzenia przekazano wielkie podziękowania dla wolontariuszy. Wtedy do mnie dotarło – że ta konferencja była tak niesamowita, głównie dzięki pracy wolontariuszy! Wszystkie aktywności, które się działy, cała obsługa wydarzenia, wszystko co tam się działo, było możliwe dzięki wsparciu wolontariuszy. Zdałam sobie sprawę, że częściej chciałabym być częścią takich wydarzeń, ale nie jako uczestniczka, ale jako wolontariuszka! Pociągała mnie ta niesamowita atmosfera, możliwość poznania mnóstwa nowych ludzi, szansa na nauczenie się wielu nowych rzeczy… Stwierdziłam – dobrze, muszę poszukać wolontariatu dla siebie. Będąc już w Warszawie zaczęłam szukać, wpisałam w wyszukiwarkę hasło „wolontariat Warszawa”. Pojawiły mi się oferty z Waszego portalu. Myślę, że miałam to szczęście, że ten pierwszy wolontariat był bardzo dobrze przygotowany, że zostaliśmy przeszkoleni przed realizacją zadań, zawarliśmy porozumienia, całość była rzetelnie przemyślana, przygotowana i zorganizowana. Później dopiero się przekonałam, że nie każde miejsce, do którego trafiam jako wolontariuszka, tak wygląda. Dzięki temu, że na początku trafiłam „we właściwe ręce”, to później chciałam więcej i więcej. Nie wiem czy jak bym trafiła gorzej, to czy bym tak chętnie kontynuowała swoją przygodę z wolontariatem.

Anna trzymająca nad głową znak informacyjny przed wejściem do Muzeum Warszawy Anna uśmiecha się, obok dwie głowy koni

Jak w wielu już działaniach brałaś udział jako wolontariuszka?

A.Ż.: Straciłam rachubę! Nie mam pojęcia, bardzo dużo tego było! Były i wyjazdowe work campy, konferencje, festiwale filmowe, książkowe, mecze piłkarskie. Wspierałam również organizację maratonów w stolicy, gdzie już mogę powiedzieć, jestem trochę wyżej w „hierarchii” wolontariuszy, tzn. pełnię funkcje liderskie, z racji na większe doświadczenie. 

Na co szczególnie zwracasz uwagę szukając wolontariatu?

A.Ż.: Teraz bardziej wiem czego chcę od wolontariatu. Na początku zgłaszałam się do wszystkiego, brałam każda możliwą ofertę wolontariatu, a czas mi pokazał, że z niektórymi organizatorami chcę współpracować dalej, a z innymi nie do końca. Wtedy kiedy był chaos organizacyjny, brak porozumienia, zła komunikacja... To nie jest wolontariat, który wybiorę ponownie. Więc są miejsca, do których wracam z chęcią co roku i są takie, do których wiem, że więcej nie pójdę, bo nie podobał mi się sposób, w jaki organizatorzy traktowali wolontariuszy.

Gdzie jako wolontariuszka pracowałaś za granicą?

A.Ż.: Pierwszy raz na wolontariacie poza Polską byłam w Chinach. Akurat nie był to wolontariat, który sprostał moim oczekiwaniom. Opis projektu nie odpowiadał temu co zastałam po przyjeździe. Organizatorzy opisywali działania dla wolontariuszy jako prowadzenie zajęć z języka angielskiego czy warsztatów o innych kulturach na obozie dla dzieci z ubogich rodzin. Na miejscu okazało się, że jest to obóz dla bogatych chińskich dzieci, a obecność wśród kadry osób, które były spoza Azji, umożliwiała organizatorom nazwanie takiego wyjazdu „międzynarodowym”, co podnosiło jego atrakcyjność. Czułam, że głównie zostałam tam zaangażowana po to, żeby być na zdjęciach z dziećmi i swoim europejskim wyglądem poświadczać, że jest to obóz z kadrą z całego świata. Praktycznie w ogóle nie miałam możliwości prowadzenia zajęć z dziećmi.
Drugie doświadczenie to obecnie trwający wyjazd z Europejskim Korpusem Solidarności. Jestem w Grecji, w Salonikach. Poza wolontariatem Korpus daje mnóstwo możliwości – organizowane są kursy, treningi czy wymiany młodzieży. Wydaje mi się, że jest to mało rozreklamowane w Polsce. Niewiele osób ma świadomość, że Korpus funkcjonuje i że można z tego korzystać. Organizacja, do której przyjechałam pozwala mi czasowo nie tylko rozwijać się w zadaniach z zakresu pracy z tekstem czy marketingu, ale daje też przestrzeń na pracę z drugim człowiekiem. Będąc na miejscu nawiązałam dodatkową współpracę z kilkoma organizacjami lokalnymi, które na przykład organizują atrakcje dla dzieci w dzielnicy romskiej Salonik i ja mogę im w tym pomóc.
Po pobycie w Grecji zamierzam realizować się dalej jako wolontariuszka za granicą. Chcę przenieść się do Włoch i realizować kolejne działania. Planuję wybierać następne projekty tak, aby każdy następny był geograficznie położony coraz bardziej na północny-wschód od włoskiego buta, aż uda mi się w ten sposób wrócić drogą lądową do Polski.

Który ze swoich wolontariatów wspominasz najlepiej?

A.Ż.: Bardzo lubię współpracować z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, przy Festiwalu Watch Docs. Pracowałam z nimi dwa razy. Przy Festiwalu mogłam wykonywać bardzo zróżnicowane działania. Odbierałam artystów z lotniska, pracowałam w punkcie, gdzie udzielałam informacji na temat filmów, dostępności miejsc, wydarzeń towarzyszących. Chyba właśnie to jako wolontariuszka lubię najbardziej – możliwość bezpośredniego kontaktu z odbiorcami wydarzeń.

Anna kucająca przy czerwonej ławce z napisem: Europejski Korpus Solidarności Anna malująca sztachety płotu zieloną farbą

Jak Twoja rodzina i znajomi reagują na Twoją wolontariacką pasję?

A.Ż.: Wszyscy są pozytywnie zainteresowani moją aktywnością. Moi rodzice bardzo mnie wspierają, co też mnie nie dziwi, bo oni zawsze byli osobami, które pomagają innym ludziom, stąd ja w swojej naturze mam to, że jak wiem, że gdzieś, komuś można pomóc, to po prostu pomagam! Skoro masz czas, masz możliwości, dlaczego nie pomóc, co stoi na przeszkodzie? Trzeba po prostu być dla innych, nie tylko dla siebie, nie widzę innego wyjścia. Większość moich znajomych twierdzi, że jestem szalona, że ciągle się gdzieś angażuje, coś robię, że zamiast wyjechać i odpocząć, to cały swój wolny czas przeznaczam na różne wydarzenia. Ale także pozytywnie do tego podchodzą.

Wciąż można się zetknąć z opiniami, że wolontariat jest tylko jednostronną relacją – wolontariusz jest stroną, która coś „daje”, a organizator czy beneficjent stroną, która wyłącznie „bierze”. Czy Twoim zdaniem wolontariat coś jednak daje wolontariuszom? Czy oskarżenie o jednostronności jest słuszne?

Uwielbiam wolontariat, bo daje on możliwość sprawdzenia się w różnych sytuacjach. Wolontariat daje sposobność, żeby poznać wiele różnych branż, spróbować czegoś innego, sprawdzić swoje umiejętności, nauczyć się nowych rzeczy! Ja na przykład na jednym wyjeździe na Podlasie po raz pierwszy korowałam drzewa, poiłam konie, robiłam różne rzeczy, których nigdy w życiu bym nie doświadczyła, bo moja ścieżka zawodowa by na to nie pozwoliła. Na festiwalach miałam możliwość poznać artystów, reżyserów, mogłam oglądać próby spotkali, zespołów, zanim wystąpią przed publicznością. Może to nie są materialne korzyści, to są doświadczenia. Ale są one dla mnie dużo więcej warte niż pieniądze.

Czy myślisz, że osoby, które są wolontariuszami mają jakieś wspólne cechy charakteru? Niezależnie od tego czy są wolontariuszami w Warszawie, na Podlasiu czy w Chinach?

A.Ż.: Myślę, że są to niezwykle inspirujące i wszechstronne osoby. Odważne, bo wychodzą ze swojej strefy komfortu i jednocześnie są otwarte na nowe doświadczenia.

Jeżeli miałabyś kogoś przekonać do wolontariatu, to co byś powiedziała tej osobie?

A.Ż.: Żeby spróbować, bo się nie pożałuje, nawet jeśli pierwsze doświadczenie nie będzie w pełni satysfakcjonujące. Nawet gorsze doświadczenia mogą nas czegoś nauczyć, czasem więcej niż te dobre. Kiedy trafi nam się gorzej zorganizowany wolontariat, to dzięki niemu na przyszłość wiemy czego na pewno nie chcemy robić, co nam się nie podoba, dowiadujemy się czegoś o nas samych. Wiemy gdzie postawić granice. To też są dobre doświadczenia! Inwestując swój czas w wolontariat na pewno nauczysz się czegoś o sobie.

Dziękuję za rozmowę!


Rozmowa: Barbara Rogalska

Zdjęcia przekazane przez Annę Żukowską


 Zacznij swoją przygodę z wolontariatem! Sprawdź aktualne oferty!