W sierpniu nad Pomorzem przeszła niszczycielska nawałnica. Jedną z najbardziej poszkodowanych miejscowości była wieś Rytel położona w Borach Tucholskich. W geście solidarności z mieszkańcami poszkodowanych terenów zgłaszali się ochotnicy z całej Polski, deklarujące chęć pomocy przy pracach porządkowych. Mateusz Siwiec, 20 letni harcerz mieszkający w Warszawie, opowiada o tym jak wyglądała praca na miejscu i dlaczego warto angażować się w wolontariat.

Jak to się stało, że zdecydowałeś się pojechać do Rytla jako wolontariusz?
Mateusz Siwiec: To była spontaniczna decyzja. Uznałem, że trzeba. Jechali znajomi i chciałem z nimi jechać, ale też sam o tym myślałem, że warto pojechać po prostu żeby pomóc. Taki gest solidarności. Zebraliśmy się większą ekipą, około 10-15 osób z hufca harcerskiego na Mokotowie. Harcerska Fundacja Pomarańczarni opłaciła nam przejazd. Zdecydowaliśmy pojechać i pomóc. Część osób była na 2 dni, ja byłem na 3.

1 1

Co zastaliście na miejscu?
M.S.: Wydaje mi się, że lokalni harcerze zajmowali się koordynacją pracy i komunikacją pomiędzy wolontariuszami a służbami porządkowymi i lokalnymi działaczami. Kiedy przyjechaliśmy do Rytla to zgłosiliśmy się właśnie do nich. To byli harcerze z Chojnic i oni nam wskazali co mamy robić. Podzielili nas na 2-3 grupy i rozjechaliśmy się w różne miejsca. Pomagaliśmy albo przy uprzątnięciu drzew z dróg albo pomagaliśmy uporządkować działki mieszkańców. Wiem, że dziewczyny miały też prowadzić zajęcia dla dzieci, ale żadne dziecko nie przyszło. Tak jak patrzyłem, to dziewczyny zajmowały się pomocą logistyczną, czyli wydawaniem żywności, przyjmowaniem zgłoszeń, jeśli ktoś potrzebował pomocy. To „zaplecze” działań było w domu kultury. Na miejscu było wielu wolontariuszy. Znaczy dokładnie nie wiem jaki to był podział, na ile byli to mieszkańcy Rytla i okolic, a na ile przyjezdni, ale na pewno było dużo osób z całej Polski. Jak się było na miejscu, to było czuć ten ruch, cały czas się coś działo. Każdy robił to co potrafił, to co mógł i na tyle na ile miał siłę.

5 5

2

Jaka była reakcja mieszkańców Rytla na pomoc wolontariuszy?
M.S.: Może oni nie mówili tego: „O, dziękujemy, dziękujemy.”, ale widać było taką wdzięczność, że ktoś przychodzi pomóc. Wtedy sami jeszcze bardziej rwali się do pracy, chcieli działać. Jak my przyjechaliśmy na miejsce, to akcja trwała już od tygodnia i niektórzy byli już bardzo zmęczeni. To było bardzo motywujące dla nich, że warto jeszcze popracować. Było dużo strażaków z OSP i oni po pracy często z nami rozmawiali i tak się nas pytali: skąd jesteście? I my mówimy, że z Warszawy. Byli tak bardzo pozytywnie zaskoczeni, że ludzie przyjeżdżają z dosyć daleka żeby pomóc.

Jesteś zadowolony z tego, że zdecydowałeś się pojechać?
M.S.: Jestem zadowolony, że pojechałem. Przede wszystkim dlatego, że pomogłem komuś kto tej pomocy potrzebował. Ale też miałem okazję zobaczyć to co się tam działo i to było absolutnie różne od tego co się mówiło w mediach, czy na portalach społecznościowych. Na Twitterze, czy Facebooku, ludzie się obwiniali kto jest bardziej winny, kto popełnił błąd, a w Rytlu tego nie było. Nikt nikogo nie obwiniał, nie oceniał, np. że wojsko się za mało angażuję, tylko po prostu każdy pracował. Było czuć taką wspólnotę i wszyscy współpracowali. Jeżeli ktoś prosił o benzynę, to zaraz ktoś ją dał, jak nie było łańcuchów koniecznych do pracy, to można było pójść do strażaków i oni wymienili, wyczyścili piły, i tak dalej. Bardzo fajne doświadczenie, bo było widać to zaangażowanie ludzi. Cieszę się, że mogłem czegoś takiego doświadczyć. To było bardzo budujące na przyszłość.

3

4

Jakie są wg Ciebie najważniejsze wartości wynikające z wolontariatu?
M.S.: Na pewno to żeby pomóc innym ludziom. Nawet założenie jest takie, że ta pomoc jest bezinteresowna, to i tak ona coś nam daję, może nie pod względem materialnym, chociaż i tak też się zdarza, ale nabiera się pewnego doświadczenia w pracy w ludźmi, można nawiązać nowe znajomości. Jeżeli się angażuję w różne inicjatywy, to się nabiera takiej pozytywnej energii, takiej otwartości serca. Myślę, że to też zmienia osobowość.

Jak byś zachęcił innych do zaangażowania się w wolontariat?
M.S.: Na pewno bym próbował przedstawić korzyści, jakie mogą wynikać z wolontariatu, że może komuś pomóc, że jest to pomoc, która nie musi dużo kosztować. Spróbowałbym rozbudzić empatię, zwrócić uwagę na to że są osoby, bądź grupy, które potrzebują pomocy.

6

Wolontariat jest dla każdego?
M.S.: Tak, każda pomoc jest ważna. Nie ważne czy stała czy akcyjna. Warto dobrze dobrać do siebie wolontariat, tak żeby zadanie nie było dla nas za trudne i nas nie przerastało albo nas szybko nie znudziło. Ale każdy może dać coś od siebie, tyle ile potrafi. Nawet jeśli sam jest potrzebujący, a da coś od siebie, nawet bardzo niewielkiego, to i tak to jest bardzo dużo. Czasami sam gest pomocy jest najważniejszy.

Rozmowa: Monika Makuch
Zdjęcia użyczone przez rozmówcę.