17 maja obchodzimy Międzynarodowy Dzień Telefonów Zaufania dla Dzieci. Jedną z organizacji prowadzących taki telefon jest Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. O codziennych zadaniach oraz o tym jak zaczęła się jej przygoda z działaniami społecznymi, opowiada nam Katarzyna Naumiuk – wolontariuszka wielu akcji, a obecnie stażystka telefonu zaufania prowadzonego przez Fundację.
Czym zajmujesz się na co dzień?
Katarzyna Naumiuk: Na co dzień jestem studentką, studiuję psychologię, jestem teraz na 5 roku (na szczęście to już końcówka!). Poza tym pracuję w przedszkolu jako pomoc psychologa, ponieważ psychologiem jeszcze być nie mogę, ale już powoli obowiązki psychologa przejmuję. Jestem też na stażu w telefonie zaufania dla dzieci i młodzieży .
Trochę tych aktywności jest! Z tego co mówisz, wszystkie opierają się na kontakcie z ludźmi. Jak zaczęła się Twoja przygoda z działaniami społecznymi?
K.N.: Wszystko zaczęło się od wolontariatu, jeszcze w gimnazjum. Tam motywacją były punkty do liceum i tam brałam udział w akcjach w ramach projektu „Szansa dla niewidomych”. Rozdawaliśmy ulotki informujące o możliwości przekazania 1% na Fundację, czasem były spotkania, na których pomagaliśmy osobom niewidomym przy np. wypełnianiu dokumentów – i to był mój pierwszy epizod związany z wolontariatem.
Później w liceum, działałam w Instytucie Matki i Dziecka. To był oddział dziecięcy – dzieci z mukowiscydozą. Chciałam sprawdzić siebie, to, jak się czuję w takich zawodach, warunkach okołomedycznych, ponieważ ze względu na profil klasy (biologiczno-chemiczna), myślałam o studiach na medycynie.
Tuż po liceum natomiast zaangażowałam się w działania Szlachetnej Paczki. Tam byłam liderem i wolontariuszem.
Czyli działałaś raczej akcyjnie?
K.N.: Tak, chciałam popróbować różnych możliwości. Zawsze mówiłam sobie, że dopóki się uczę to najlepszy czas na testowanie. Więc starałam się angażować w różne wolontariaty, aplikowałam na staże, czasami łączyłam ze sobą kilka takich aktywności w małych wymiarach czasowych.
Jakie jeszcze były Twoje motywacje, poza punktami do liceum, od których to wszystko się zaczęło?
K.N.: Chyba moją główną motywacją było właśnie sprawdzanie siebie. W Instytucie Matki i Dziecka chciałam zobaczyć jak odnajdę się w ewentualnym przyszłym zawodzie.
Jeśli chodzi o Szlachetną Paczkę, to rok przed moim formalnym dołączeniem, ktoś ze znajomych moich rodziców organizował taką paczkę dla jednej z rodzin jako darczyńca i my też się w to włączyliśmy. Z wręczenia tych paczek była później bardzo obszerna relacja, ja dzięki temu zobaczyłam ile dobra w tym było i zdecydowałam, że też chcę być częścią tego. Jak zaczęłam się interesować tym tematem, to zobaczyłam, że można robić super rzeczy, a przy tym się mocno rozwijać. Różnicę w swoim życiu widziałam już po pół roku, wiele rzeczy się po prostu zmieniło, zaowocowało.
A czym zajmujesz się teraz? Wspominałaś o stażu w telefonie zaufania. Czy mogłabyś powiedzieć o tym więcej?
K.N.: Do Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę trafiłam dzięki swojej uczelni. Dzięki mailingom, które są tam rozsyłane. W jednym z nich zobaczyłam ogłoszenie, że trwa rekrutacja na bezpłatny staż do telefonu zaufania. Słyszałam o tym stażu same dobre opinie, tak jak i o samej Fundacji.
Teraz, oczywiście ze względu na pandemię, wszystko wygląda trochę inaczej niż początkowo w założeniach. Staż miał się kończyć w październiku zeszłego roku, ale w międzyczasie było trochę przerw, same dyżury nie były również tak częste i trochę zmienił się ich charakter. Obecnie mam dyżur raz w tygodniu przez pięć godzin. Na początku każdego dyżuru odbywa się takie wprowadzenie, na którym rozmawiamy o tym jak się danego dnia czuję, czy czuję się gotowa na rozmowy telefoniczne. Jestem wtedy również informowana o tym co się danego dnia już działo w telefonie, czy można spodziewać się jakiegoś telefonu ponownie. Później jest sam dyżur, a po nim – wyprowadzenie, czyli trochę taki bufor, żebyśmy mieli czas na przegadanie tego co się działo i swoich emocji, tak aby nie wynosić ich ze sobą.
Wspomniałaś, że zmienił się też charakter.
K.N.: Tak, doszedł też staż mailowy, więc odpisujemy też na maile oprócz rozmów telefonicznych.
Sam temat jest na pewno dość trudny i wymagający, natomiast chciałabym zapytać Cię o wyzwania, z którymi mierzysz się podczas swoich dyżurów.
K.N.: Wydaje mi się, że największą obawą był chyba brak wiedzy. Jest to też oczywiście motywacja. Taka aktywność motywuje mnie do poszukiwania tej wiedzy właśnie, bo na początku zobaczyłam, jak wiele różnych tematów się pojawia, z którymi dzwonią dzieci . Oczywiście – nie jesteśmy ekspertami od wszystkiego, czasami kierujemy dziecko gdzieś dalej. Jednak taka bazowa wiedza z różnych dziedzin na pewno się przydaje… Więc tu się pojawia taka obawa, że wiem, że mało wiem. To z tym na pewno się mierzę. Choć śmiało mogę chyba stwierdzić, że teraz już o wiele mniej obawiam się dyżurów. Na początku bardzo się bałam, że nie będę umiała się odezwać, że nie wiem jak prowadzić taką rozmowę, że będę dążyć do rozwiązań (bo w rozmowie nie zawsze o rozwiązanie chodzi, czasem trzeba się po prostu zaopiekować emocjami dziecka, wysłuchać). Teraz wiem, że zawsze blisko są nasi opiekunowie, którzy podchodzą do nas, kiedy mamy jakikolwiek problem. Są to bardzo bezpieczne warunki, ponieważ nauczyłam się, że zawsze mam wsparcie.
Poza tym chyba nie ma większych wyzwań. Sam staż, podobnie jak wolontariat, wiele nas uczy, wiele mogę z niego wyciągnąć. Organizowane są liczne szkolenia (teraz on-line), w Fundacji pracują również świetni specjaliści, od których możemy czerpać. Cyklicznie odbywają się różnego rodzaju spotkania, ewaluacje, superwizje, więc jesteśmy bardzo zaopiekowani. To też powoduje, że możemy się wiele uczyć.
Podsumowując, pomimo, że staż jest bezpłatny, to korzyści znacznie przewyższają te wartości materialne.
Czy w związku z pandemią zmieniła się specyfika Twoich zadań?
K.N.: Tak, z pewnością. Są oczywiście tematy rozmów, które są stałe, np. problemy z kontaktami rówieśniczymi, ale w tym momencie problemy te przeniosły się na świat on-line, a nie taki w realu. Tak samo często pojawiają się problemy wynikające z samopoczucia, natomiast wynikają one z sytuacji w domu, a nie w szkole… Więc niektóre tematy tylko trochę zmieniły swój charakter. Ale pojawiły się też nowe związane, np. z pewnego rodzaju niestabilnością, trudnościami wynikającymi z nauki zdalnej, z brakiem wystarczających kontaktów rówieśniczych. Trzeba też pamiętać, że ponieważ wszystko przeniosło się w tryb zdalny, wszyscy jesteśmy przez większość czasu w domach, więc pojawia się też więcej tematów związanych z konfliktami w domach lub z przemocą domową.
17 maja obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Telefonów Zaufania dla Dzieci, czy chciałabyś przy tej okazji przekazać coś osobom, które zastanawiają się nad włączeniem w tego typu działania?
K.N.: Myślę, że staż ten jest na tyle dopasowywany do naszych potrzeb, że każdy, kto chciałby spróbować tu swoich sił, się w nim odnajdzie. Wszystko jest bardzo elastyczne. Przede wszystkim podstawą jest rozmowa. Jeśli ktoś nie odnajduje się w pisaniu maili, będzie miał inne zadania, jeśli z jakichś powodów ktoś nie jest w stanie wyrobić określonej liczby godzin, to też zawsze znajdzie się rozwiązanie. Wszystko jest dogadywane. Opiekunowie są bardzo otwarci, wychodzą naprzeciw naszym potrzebom. W każdej chwili można też zrezygnować, jeśli w którymś momencie stwierdzimy, że „to nie dla mnie”. Wiedza i doświadczenie, które zyskujemy są ogromne. Myślę, że warto spróbować. Właśnie teraz rusza nabór na staż, można przesyłać swoje zgłoszenia do 23 maja. Zachęcam.
Rozmowa: Antonina Jagielska
Znajdź wolontariat dla siebie i także działaj na korzyść! Sprawdź aktualne oferty.