Julia Missala jest zaangażowana w działania na rzecz bezdomnych zwierząt. O tym skąd wziął się pomysł na wolontariat, jak połączyć obowiązki zawodowe i życie prywatne z wolontariatem w Schronisku na Paluchu oraz dlaczego warto zostać ochotnikiem opowiada w rozmowie z Miejskim Portalem Wolontariatu.
Dlaczego zdecydowałaś się na wolontariat? Skąd taki pomysł?
Julia Missala: Na studiach zaczęłam być wolontariuszką w różnych miejscach, z krótszymi lub dłuższymi przerwami, ale zawsze do wolontariatu wracałam. Lubię pomagać, uczyć się nowych rzeczy, wnosić coś od siebie. Wolontariat pozwala mi też na prowadzenie bardziej aktywnego i zróżnicowanego trybu życia niż często standardowa sekwencja dom-praca-dom. Kilka lat temu adoptowałam psa ze schroniska w Józefowie, jeździłam zapoznawać się z Plamką dosyć długo, prawie trzy miesiące. W adopcji pomagali mi oczywiście wolontariusze, którzy też pokazali mi, że nawet jeśli wolontariat w schronisku jest trudny i czasem wyjeżdża się stamtąd ze łzami w oczach, to jednak dla tych psów spacery znaczą naprawdę tak dużo, że o sobie należy trochę zapomnieć. Po jakimś czasie zaczęłam pomagać w spacerach w Józefowie, niestety ze względów zdrowotnych szybko musiałam przestać. Po jakimś czasie, dzięki ofercie na Miejskim Portalu Wolontariatu trafiłam do Schroniska na Paluchu i mam nadzieję, że zostanę tu już na dłużej.
Co robisz w Schronisku na Paluchu? Na czym polegają Twoje zadania?
J.M.: Zajmuję się psami, więc po pierwsze spacery! To taka podstawa, wszyscy od tego zaczynają. To też chyba najprzyjemniejsza część bycia wolontariuszem w schronisku: czas spacerów to czysta psia radość, która udziela się też ludziom, przynajmniej mi. Oprócz spacerów piszemy ogłoszenia, rozmawiamy z ludźmi, którzy chcą adoptować psa, jeździmy na różne akcje promocyjne. I w zależności od wiedzy pracujemy z psami – uczymy ich nowych rzeczy: podstawowych komend, akceptowania czesania czy zakładanie kagańca. Dbamy też o zdrowie podopiecznych, czasem jeździmy z nimi do lekarzy, obserwujemy zmiany w zachowaniu, które mogłyby wskazywać na problemy zdrowotne. Ilość obowiązków tak naprawdę zależy od danej osoby – można poświęcać prawie cały wolny czas i być w schronisku kilka razy w tygodniu, można przychodzić raz w tygodniu i pisać ogłoszenia. Każdy może angażować się w takim zakresie, jaki mu odpowiada. Dodam, że w Schronisku na Paluchu warunki do bycia wolontariuszem są naprawdę bardzo dobre – jest całe zaplecze instytucjonalne, szkolenia, wsparcie. Oczywiście pewnie mogłoby być lepiej, ale na wszystko można narzekać. Ja nie narzekam.
Dziś każdy jest zabiegany i zajęty. Jak udaje Ci się połączyć obowiązki zawodowe z wolontariatem? Ile czasu poświęcasz na działania w Schronisku?
J.M.: Tak naprawdę jeśli działasz jako wolontariusz na polu, które Cię interesuje, to jest to po prostu forma spędzania czasu. Nawet jeśli pracujesz kilkanaście godzin dziennie, to te dwa dni w tygodniu masz wolne. Co do zasady jeżdżę do schroniska jeden – dwa razy w tygodniu w weekendy i spędzam tam po 6-7 h. Oczywiście mogłabym w tym czasie posprzątać mieszkanie czy ugotować obiad, jednak wolę spacery z psami. Z pracą wolontariat raczej nie koliduje, czasem trzeba odebrać telefon lub odpisać na smsa, ale na to akurat mogę sobie pozwolić bez straty dla pracy zawodowej.
D.K.: Jakie korzyści czerpiesz z wolontariatu?
J.M.: Na pewno poczucie, że robisz coś dobrego, że pomagasz komuś, kto tego potrzebuje naprawdę. Ogromną satysfakcję i radość dają udane adopcje – zdjęcie ulubionego psa, który zamiast za kratami, jest na wakacjach na Mazurach, poprawia mi to humor na kilka godzin, a czasem dni. Można też poznać naprawdę wiele fajnych i wartościowych osób, pełen przekrój wiekowy, z różnych branż i środowisk. Dodatkowo dla mnie wolontariat w schronisku był i pewnie nadal jest częścią terapii. Długo chorowałam na depresję i jestem pewna, że psy dały mi tyle energii, że jakoś z tego wyszłam i obecnie jestem zdrowa. Aha, i najważniejsze: dwa dni intensywnych spacerów zastępują siłownię – taka bieżnia to jednak trochę nudne, z psami jest zawsze weselej!
Jak myślisz, czy aktywna praca zawodowa, to dobry moment na wolontariat?
J.M.: Tak, każdy moment jest dobry! Wolontariat to odskocznia od pracy, pozwala na zachowanie work-life balance. Praca to nie życie, tylko jego część – taki banał, ale wolontariat pozwala to naprawdę zrozumieć.
Jak zachęciłabyś innych do zostania ochotnikiem warszawskim?
J.M.: Musisz znaleźć coś co naprawdę Cię interesuje i wolontariat będzie już po prostu super przygodą!
Dziękujemy za rozmowę.
W sesji zdjęciowej przy muralu projektu Ochotnicy warszawscy wzięły udział psy ze Schroniska na Paluchu: Terry, Niko, Norton, Coca, Ibis.
Rozmowa: Dorota Kaczmarek
Fot.: Piotr Raczkowski