19 kwietnia 1945 to data, która zostawiła znaczący ślad na historii Warszawy. Wybuch powstania w getcie warszawskim był nie tylko największym zbrojnym zrywem Żydów podczas II wojny światowej, ale także pierwszym powstaniem miejskim w okupowanej Europie. Co roku, w celu upamiętnienia tego wydarzenia wolontariusze z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN wyruszają na ulice, by rozdawać papierowe żonkile - symbol pamięci o osobach walczących oraz ludności cywilnej ukrywającej się w ruinach getta.

Tekst mówi o wszystkich osobach, które koordynują wolontariat oraz działają wolontariacko. Natomiast w tekście użyte będą uniwersalne formy gramatycznie męskie (np. koordynator, wolontariusz).

Zanim jednak wolontariusze pojawiają się na ulicach Warszawy, odbywają szereg spotkań przygotowawczych. W tym roku mieliśmy niesamowitą przyjemność pojawić się na jednym z nich, by przyjrzeć się całemu procesowi z bliska. 10 kwietnia w pracowni kulinarnej "U Fani", będącej częścią Muzeum zgromadzili się wolontariusze i koordynatorzy, by wspólnie przygotować się do nadchodzącego wydarzenia.

Ludzie stojący przed wejściem do budynku przypominającego rozstępującą się wodę.

Według Marii Bliźniak - koordynatorki wolontariatu, do akcji Żonkile zgłaszają się osoby w przeróżnym wieku. Znacząca część wraca co roku, by ponownie wziąć udział w kwietniowym działaniu, ale są też tacy, którzy zauroczeni Żonkilami decydują się zostać w Muzeum i zgłosić na wolontariat stały. Właśnie z takimi osobami mieliśmy przyjemność zamienić kilka słów. Renata i Marysia to wolontariuszki Muzeum, które jednocześnie sprawują rolę koordynatorek wolontariuszy w ramach akcji Żonkile. Obydwie są związane z Muzeum od dłuższego czasu i nie wyobrażają sobie, aby ich przygoda z tym miejscem kiedykolwiek dobiegła końca.

Grupa osób w białych koszulkach oraz identyfikatorach stojąca za skupiskiem bawełnianych toreb.

W tym roku Marysia uczestniczyła w akcji po raz dziewiąty.

Marysia: Żonkile mnie zauroczyły, przyciągnęły i to było mój pierwszy kontakt z Muzeum POLIN, które dla mnie jest Muzeum niezwykłym, bo jest otwarte na wielokulturowość i na różnych ludzi i każdy wolontariusz myślę ma w czym wybierać i ma tutaj tę strefę dla siebie. Więc cen żonkil wszystko rozpoczął, a potem się zaczęła moja dalsza historia z tym miejscem, bo stałam się też i przewodnikiem po wystawie stałej. A w tej chwili to już prawie mieszkam w Muzeum, bo są i wolontariackie spotkania i szykowanie się do akcji Żonkile, gdzie jestem koordynatorką wolontariuszy, ale również moje spacery przewodnickie, gdzie oprowadzam grupy, więc to jest coraz bardziej...

Zakorzenione?

Marysia: Tak! Zakorzeniam się bardzo. Jak nie dziewięć lat, to trzynaście, jak niektórzy już mają na koncie, więc tego nie przebiję (śmiech). Ale intensywność jest wielka. I to niezmiernie mnie cieszy, że możemy rozdawać żonkile. Żonkil to jest pamięć, prawda? Pamięć o tym, co było, pamięć o tym, co jest i myślę, że tą pamięć przeniesiemy dalej. Im więcej ludzi będzie od nas odbierało te żonkile, tym ta pamięć po prostu wybrzmi. Szczególnie, że jesteśmy na takim, a nie innym terenie Muranowa. Ludzie czasami naprawdę czekają na ten dzień i szukają wolontariusza, który rozda żonkile, które oni zabiorą dla swoich bliskich, czy też sąsiadów.

Żółta ulotka w żonkile z czarnym napisem "łączy nas pamięć" umieszczonym w białej ramce.

Ile osób, które działają w ramach akcji znasz bliżej?

Marysia: Z 30 osób. Ale z niektórymi stanowimy taki team. Bardzo się polubiliśmy i organizujemy także spotkania pozawolontariackie. To jest bardzo miłe. Teraz jest bardzo dużo nowych twarzy, więc uczymy się siebie. Myślę, że wszystkie osoby dobrze się poczują w naszym gronie. Staramy się witać każdą osobę z otwartymi ramionami. Wszystkie osoby, które tutaj poświęcają serce i czas w Muzeum - myślę, że to jest naprawdę piękne, bo stanowimy taką rodzinę. Możemy na siebie liczyć. To niesamowite, ponieważ gdyby nie Muzeum, to byśmy się pewnie nie poznali i nasze ścieżki, by się zupełnie gdzieś minęły, a tu się właśnie skrzyżowały. Te przyjaźnie mogą zostać na zawsze, a więc to jest dla mnie najcenniejsze. Ja się tu bardzo dobrze czuję.

Ręka osoby trzymającej aluminiowy biały kubek z czarnym napisem "nie bądź obojętny"

Renata natomiast działa w Muzeum już dwunasty rok, a od sześciu lat koordynuje działania wolontariuszy podczas akcji Żonkile.

Renata: Wcześniej było tak, że koordynacja wolontariuszy odbywała się przez nasze szefowe i to raczej one przejmowały tę rolę. Ale później okazało się, że jest więcej wolontariuszy i punkty są różne i tych punkach muszą być koordynatorzy. Wtedy zaczęliśmy rozmawiać o tym, żeby koordynatorzy byli wyławiani z puli wolontariuszy. Ale tak, zaczęłam w ramach akcji Żonkile, a później już regularnie się zgłaszałam jako wolontariusz taki ogólny, więc po prostu przybywało więcej obowiązków.

Ręka trzymająca otwartą ulotkę. Po lewej stronie widnieje czarny napis "przypnij żonkil na znak, że #łączy nas pamięć". Po prawej stronie widać zdjęcie leżącego bukietu żonkili.

Jak wygląda praca wolontariusza poza akcji? Co robisz w Muzeum? 

Renata: Co miesiąc przedstawiane są nam zadania, do których się zgłaszamy. To są między innymi warsztaty z kuchni żydowskiej dla młodzieży, podczas których pomagamy osobom, które prowadzą zajęcia. Jak są organizowane jakieś uroczystości, to wtedy je wspomagamy. Często było tak, że po prostu byliśmy osobami, które przy okazji jakiejś gali występowały i pomagały w rozdawaniu nagród. W Muzeum są oczywiście całoroczne programy. Większość z nas zna wystawę bardzo dobrze, więc niektóre osoby otrzymały "patent" oprowadzaczy po Muzeum.

A Ty? 

Renata: Ja w tej chwili jestem na etapie uczenia się. Będę oprowadzać wolontariuszy. Nie tych, którzy są zaangązowani w akcję Żonkile, tylko takich, którzy chcą więcej czasu spędzić z nami spędzić, ale są na początku drogi.

Czy masz ulubioną przestrzeń w Muzeum? 

Renata: Lubię dziewiętnasty wiek, bo to jest bardzo dynamiczny okres, w którym rozwinął się świat, jeżeli chodzi o wynalazki poprawiające możliwości produkcji.

To jest pierwsze spotkanie organizacyjne, które macie w ramach akcji, czy jeszcze coś odbywało się wcześniej?

Renata: Spotkania odbywały się od lutego. Zaczynaliśmy od zoomów, dzięki którym poznajemy się z niektórymi nowymi osobami, które do nas przychodzą. Ale też powtarzamy informacje i pewne schematy, które są co roku. Czasami coś się zmienia, więc to też jest moment informowania nas o tym. Mam teraz kwiecień, więc pod dwóch miesięcy mieliśmy różne spotkania, zarówno online, jak i stacjonarnie.

Bawełniane torby z wizerunkiem żonkili leżące na podłodze. Za nimi widać ścianę z muralem przedstawiającym kobietę oraz podpisem "Fania Lewando"

Wróćmy na sekundę do początku Twojej drogi z Żonkilami. Jak się dowiedziałaś o całej akcji 12 lat temu?

Renata: W 2013 roku dowiedziałam się o Akcji z Internetu, ale przegapiłam termin zgłoszenia. I dwanaście miesięcy czekałam, aby zgłosić się w następnym roku. Bardzo pilnowałam tej daty.

Dlaczego?

Renata: Już mówię. Urodziłam na Nowolipkach - to są dwa pasy domów, które stoją na wzgórzach przy pawilonach na Jana Pawła II. Na osiedlu są wzgórki i są schodki, więc to świetne miejsce dla dziecka. To były najpiękniejsze dziecinne wspomnienia, bawienie się na tych właśnie podwórkach, gdzie jest tak dużo nierówności i piękne kwiaty. I dopiero jak byłam dorosłą osobą, to dowiedziałam się, że to był teren getta. Bardzo to przeżyłam, więc stwierdziłam, że chcę oddać hołd. Całym sercem jestem z tym miejscem i im więcej się dowiadywałam na temat tego jak to było brutalne, jak straszne, to jednocześnie myślałam o tym, że to moje dzieciństwo można powiedzieć, było na cmentarzu. To dla mnie był taki szok, że powiedziałam, że już do końca życia tu będę. Jestem warszawianką od urodzenia i historia Warszawy jest dla mnie bardzo ważna. Zresztą myślę, że każdy ma takie poczucie, że jak się gdzieś urodzi , to się wiąże z tą społecznością i z ludźmi, którzy są wokół. Więc właśnie chcę powiedzieć, że warto szukać historii. Uważam, że wolontariat w Muzeum to jest najlepsza decyzja mojego życia i po prostu chcę co roku działać i poznawać tę historię jeszcze bardziej.

Każda z historii wolontariackich jest inna i wyjątkowa na swój sposób. Ale wszystkie spotykają się w jednym miejscu - w tym przypadku w Muzeum POLIN, które czeka na Was z otwartymi ramionami. Jeśli historie Renaty i Marysi poruszyły Was tak jak nas, nie czekajcie ani chwili. Wyczekujcie rekrutacji na kolejną edycję akcji Żonkile. Kto wie, może zostaniecie z Muzeum na dłużej? Sądząc po tym co usłyszeliśmy od Renaty i Marysi, mamy przeczucie, że właśnie tak będzie.

Rozmowa: Julia Różańska, Martyna Jędrysiak