Wolontariat w... domu? A i owszem! Tak właśnie wygląda historia Doriana - koordynatora wolontariatu, którego mieszkanie stało się początkiem działalności Domu Sztuki na Grochowie, oraz Basi - wolontariuszki, która zaczynała od koordynacji warszatów, a dziś odpowiada za produkcję filmu na ich temat. Czy to brzmi, jak działania, o których warto się dowiedzieć więcej. Oczywiście, że tak! Dlatego zapraszamy do przeczytania wywiadu.

Czym się zajmujecie w Domu Sztuki? Jaka jest w ogóle wasza historia?

Dorian Widawski: Dom Sztuki to jest inicjatywa, kiedyś nieformalna, teraz bardziej formalna, która wywodzi się z Grochowa. Początkiem działalności był prywatny dom, w którym zaczęliśmy działać kulturalnie. I ja przez długo w ogóle myślałam, że to jest takie super innowacyjne robić coś na kształt Domu Kultury w domu. I o ile dla domów kultury i działalności jest to jakoś powiedzmy nowe, to ostatnio zrozumiałem, że przecież galerie bardzo często działają w ten sposób. Można powiedzieć, że działamy jak galerie sztuki, tylko w nie w polu stricte sztuki, raczej sąsiedzko-kulturalnie.
Często lubię myśleć o tym w ten sposób, że robimy to, czym się nie zajmują istniejące organizacje i czym nie zajmuje się władza lokalna w tej części miasta.

Grupa ludzi stojąca z wózkiem zakupowym przed supermarketem z papierowymi warzywami

fot. Paweł Wiszomirski 

Co jest takiego wyjątkowego w Waszych działaniach?

Dorian Widawski: Zajmujemy między innymi dziedzictwem żydowskim, które jest silne wpisane w tkankę przestrzenną Grochowa, a jednocześnie ta obecność żydowska na Grochowie jest nieupamiętniona w żaden sposób, który angażowałyby lokalną społeczność. A drugą rzeczą jest kwestia klimatu i ekologii, sprawdzanie jak można adaptować duże, globalne potrzeby i trendy do lokalnego kontekstu. I to robimy bardzo prosto - poprzez ogród spółdzielczy, który prowadzimy, ale też organizując wokół tego działania społeczne. Mamy nadzieję, że w tym roku uda się także rozszerzyć to o działania z pola sztuki. Ważną inspiracją jest działająca nieopodal Grupa Zakole, która zajęła się Zakolem Wawelskim kilka lat temu. Ten zagrożony zabudową obszar stał się przynajmniej trochę bardziej chronionym terenem, a na pewno bardziej cenionym. Nie zrobiono tego formalnymi procedurami, tylko właśnie działaniami społeczno-artystycznymi. I mamy nadzieję, że rezerwat Olszynka Grochowska, przy którym działamy jako Dom Sztuki, też może być miejscem testowania podobnych strategii i uda się osiągnąć podobny efekt.

Powiedziałeś już, czym się zajmujecie. Ale jak w takim razie wpisuje się w te działania wolontariat?

Basia Nowak: Może opiszę to na moim przykładzie. Dołączyłam do Domu Sztuki we wrześniu poprzedniego roku przez ogłoszenie z portalu Ochotnicy Warszawscy. Fundacja szukała wtedy osoby do koordynacji spotkań i warsztatów w ramach cyklu Kibbutz. Wszystko dla mnie zagrało – temat projektu i rodzaj zadań. Wolontariat w Domu Sztuki to zero micromanagementu i ogromna przestrzeń do działania.

Dorian Widawski: Ważne jest uchwycenie tego, że nasza działalność wynika z lokalnego, powiedziałbym aktywistycznego zacięcia. Próbujemy tworzyć coś, co byłoby trwalsze i bardziej instytucjonalne, ale zakorzenienie jest stricte wolontariackie.

Grupa ludzi stojąca w parku i trzymająca wycięte z papieru warzywa.

fot. Paweł Wiszomirski 

Znalazłaś informację o wolontariacie i potem to przekształciło się już taką stałą działalność w Domu Sztuki?

Basia Nowak: Tak. Już po pierwszym spotkaniu czułam, że chcę się mocniej zaangażować i pozostać w grupie osób z Domu Sztuki.

Dorian Widawski: Działania zwiazne z kibucem robimy w tym roku ponownie, ale w znacznie większej skali. Jako młoda organizacja uczymy się, co to znaczy angażować wolontariuszy. Widzimy, że na pewno dużo łatwiej jest rzeczywiście angażować ludzi do konkretnych rzeczy. Barbara została z nami właśnie po zaangażowaniu w takie konkretne zadanie. Cały czas staramy się o środki na inne działania i wtedy rola może się zmieniać. Jak któregoś dnia Basia przyjdzie oznajmić, że chce się zająć czymś innym, to pozostanie nam po prostu wymyślić, jak to zrobić, jak na nowo podzielić zadania. Bardzo nam zależy na tym, żeby współpracować na równych zasadach. To też jest duży krok w rozwoju organizacji - jak się profesjonalizować, zwiększać skalę, ale nie zgubić tego wolontariackiego potencjału.

Grupa osób stojąca na przystanku i trzymająca duże warzywa wycięte z papieru.

fot. Paweł Wiszomirski 

To już wiadomo, dlaczego chciałaś zostać w Domu Sztuki. Ale czy masz jakieś ulubione wspomnienie, od momentu, w którym się tu pojawiłaś?

Basia Nowak: Cały czas mocno pamiętam swoje emocje, kiedy po raz pierwszy pojawiłam się w siedzibie fundacji. Okazało się, że Dom Sztuki to faktycznie dom, a konkretnie mieszkanie Doriana o prawdziwym grochowskim klimacie.

Mężczyzna stojący przy ulicy Wierzbickiej i trzymający czarno-białe zdjęcie. W tle widać biały plakat z czarnym napisem "precz z kapitalizmem, niech żyje socjalizm"

fot. Paweł Wiszomirski 

Jakie były Twoje zadania, gdy zgłaszałaś się do Domu Sztuki?

Basia Nowak: Zadania były dynamiczne, już podczas pierwszego spotkania uzgodniliśmy, że będę koordynować sobotnie spotkania warsztatowe, a najbliższe rozpoczynało się za 22 godziny. Rezerwowałam salę i dbałam o to, żeby wszyscy zainteresowani wiedzieli, gdzie i o której powinni się pojawić. Teraz produkuję film.

Film?

Basia Nowak: Tak. cały proces warsztatów był dokumentowany przez naszego reżysera Pawła Wyszomirskiego. Mamy unikatowy zapis procesu twórczego, chcemy pokazać to światu.

A macie jakąś konkretną datę, kiedy film będzie mniej więcej gotowy?

Basia Nowak: Celujemy w przełom czerwca i lipca. Teraz dogrywamy tzw.setki (wypowiedzi uczestniczek i uczestników warsztatów), następnie czeka nas redakcja ponad 20 godzin materiału, montaż i udźwiękowienie.  

Po lewej stronie kobieta w czerwonej czapce trzymająca dużą wyciętą rzepę z papieru. Po prawej stronie wycięte z papieru warzywa leżące na trawie.

fot. Paweł Wiszomirski 

Dorian Widawski: My też planujemy zrobić jego premierę i jakoś wpisać ten film z poprzedniej edycji w tegoroczną. Bo wszystkie warsztaty miały na celu opracowanie czegoś w celu upamiętnienia kibucu. Ale od początku nie było jasne, w jakiej to będzie formie. Idea była taka, że po prostu będziemy nagrywać warsztaty i pokażemy cały proces. I fakt, że to się wydarza w takiej skali wynika z tego, że Basia się w to zaangażowała. Nie trzeba było o niczym przypominać, prosić – i to było super.

W takim razie w jakie inne działania można się u Was zaangażować? Co się teraz  dzieje teraz w Domu Sztuki? Co można robić? Z czym się zgłosić?

Dorian Widawski: To nad czym się teraz skupiamy, to nad odpaleniem ponownie cyklu Grochów szczęśliwy, który nawiązuje do książki Charlesa Montgomery'ego „Miasto szczęśliwe”. To próba opowiadania i myślenia o mieście jako miejscu, które może być przyjazne dla ludzi, może respektować relacje między człowiekiem a naturą. Staramy się wdrażać idee, które są często obecne w centralnych w warszawskich instytucjach, ale tych samych idei jakby nie ma poza tym centrum. Chcemy przejść do działań bardziej artystycznych, bo mimo że jesteśmy domem sztuki, to dużo poświęcamy na wiedzę i rozmowy, a bardzo nam zależy na tym, żeby rozwijać działalność stricte twórczą, artystyczną. Teraz jest dobry czas, żeby taką działalność z nami rozwinąć. Prowadzimy jeszcze ogród spółdzielczy. I to jest chyba cenne, to to, że ten ogród wynika z tego, że jakaś grupa osób po prostu zaczęła go robić, a nie z odgórnej wizji. Nie tylko mówimy o ekologii, przyrodzie, tylko też staramy się praktykować działania w tym duchu.

Usmiechnięta kobieta z kręconymi włosami i w okularach trzymająca duże serwone uśmiechnięte serce.

fot. Paweł Wiszomirski 

Powoli zbliżamy się do końca rozmowy, więc ostatnie pytania kieruję do Ciebie, Basiu. Gdybyś miała zachęcić kogoś do wolontariatu akurat tu, w Domu Sztuki – pomijając Twoje motywacje i to, co Cię przyciągnęło, to jak myślisz, co sprawia, że wolontariat w Domu Sztuki jest taki wyjątkowy?  

Basia Nowak: Fajni ludzie i sprawczość.

A gdybyś miała określić wolontariat Domu Sztuki jednym słowem?

Basia Nowak: Różnorodność.

 

Zdjęcia przekazane przez rozmówczynię

Rozmowa: Julia Różańska