Zajmują się edukacją i działają w nieszablonowy sposób. Tylko w ten sposób można opisać Fundację To Proste. Początki wolontariatu także były u nich wyjątkowe, ponieważ wszystko zaczęło się od... Organizacji Narodów Zjednoczonych. Brzmi intrygująco, prawda? Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko przeczytać naszą rozmowę z Marią - jedną z Prezesek Fundacji. 

Uśmiechnięta kobieta z krótkimi, brązowymi włosami patrząca w kamerę. Ma okrągłą twarz i zielone oczy o ciepłym odcieniu. Kobieta jest ubrana  w granatową koszulę z wycięciem w serek i ma w uszach długie kremowe kolczyki.  

Powiedz proszę, jak się zaczęła Twoja przygoda z wolontariatem? Skąd pomysł na to, być piastować to stanowisko i zajmować się tym?

Maria Shmelova: Muszę powiedzieć, że ja nie jestem tylko i wyłącznie od wolontariatu w naszej organizacji. Jestem też jedną z Prezesek, ale nasza organizacja nie jest na tyle duża, żeby móc podzielić te wszystkie obowiązki, więc wykonujemy miks różnych funkcji. Ponieważ zajmowałam się i nadal się zajmuję naszą stroną tuptuptup.org.pl i jest to nasze główne narzędzie do komunikacji ze światem, sporo potrzebujemy przy nim pomocy. Było to dość logiczne, że właśnie ja zaczęłam się zajmować wolontariuszami i utrzymywać z nimi kontakt. A jak to się wszystko zaczęło? W sumie to się zaczęło dość ciekawie, bo od wolontariatu ONZ.

Naprawdę?

M.S.: Tak. A to dlatego, że ja i moja koleżanka, we dwie założyłyśmy Fundację, wywodziłyśmy się ze środowiska ONZ, więc było nam to środowisko bliskie, chciałyśmy też, żeby nasz zespół wolontariacki był różnorodny i językowo, i kulturowo. Było to fantastycznym doświadczeniem. Pamiętam, wtedy mieliśmy naprawdę świetny zespół - była osoba dosłownie z każdego kontynentu.

Fantastycznie!

M.S.: Bardzo fajnie, tak. Aczkolwiek komunikacja na taką odległość jest bardzo skomplikowana ze względu na strefy czasowe. Wtedy jeszcze nie były tak popularne spotkania online, więc wszystko było ustalane mailowo i w pewnym momencie to po prostu się rozjechało. Chociaż pomysł był super. Może kiedyś wrócimy do tego. Daliśmy wtedy ogłoszenie na stronie ONZ. Otrzymaliśmy tak wiele zgłoszeń, że w pewnym momencie się poddałam i przestałam czytać CV.

Tak z ciekawości, ile tych CV wpłynęło?

M.S.: Około stu.

A ilu się spodziewałaś?

M.S.: Myślałam, że 10 wystarczy, ponieważ potrzebowaliśmy dosłownie kilku osób, które miały sczytywać naszą angielską stronę, czyli robić proof reading. Chcieliśmy też zbierać pomysły, w jaki kreatywny sposób edukować dzieci o Celach Zrównoważonego Rozwoju, więc pod tym kątem też patrzyliśmy na doświadczenie osób. Czyli na przykład było dla nas ważne doświadczenie nauczycielskie albo powiązanie z tematami ochrony środowiska. Były to wąskie tematy, a mimo to naprawdę bardzo dużo osób się odezwało.

Ile wolontariuszek i wolontariuszy jest teraz w Fundacji?

M.S.: Tak z cztery osoby. Ale nie jestem pewna, ponieważ z wolontariuszami jest tak, że nie wiadomo, czy oni wciąż są z nami. Czasem znikają na jakiś czas i potem wracają, a czasem nie, więc tak uśredniając tę liczbę – są dwie osoby, z którymi mamy stały kontakt. Jest jeszcze dwójeczka, która tłumaczy materiały na stronę, więc od czasu do czasu się pojawia i daje o sobie znać.

Powiedziałaś o zajmowaniu się stroną. Co jeszcze się u Was odbywa?

M.S.: Mamy zespół tłumaczy.  Przeszkoliliśmy chętnych z obsługi WordPressa, więc oni od razu mogą te tłumaczenia umieszczać na stronie. Mamy też dwie zupełnie nowe osoby od komunikacji. Zaczęliśmy współpracę w ubiegłym tygodniu, więc jeszcze nie mam zbyt dużo do opowiedzenia. Doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy wsparcia, ponieważ mamy bardzo dużo pomysłów, a kompletnie nie ma czasu na ich realizację. Wczoraj zebraliśmy się po raz pierwszy komunikacyjnym zespołem naszej Fundacji i wolontariuszy. Jak zaczęliśmy wymieniać się pomysłami, zrobiła się ogromna lista rzeczy do realizacji. Niestety nasi wolontariusze są 7 godzin tygodniowo, więc musimy jakoś pohamować nasze zapędy! (śmiech). Ale zobaczymy, jestem dobrej myśli, ponieważ wolontariusze są wspaniali i pełni zapału.

Czy zdradzisz jakiś pomysł z tej puli, o której wspomniałaś? Czy to jest na razie tajemnica?

M.S.: Ponieważ nasza Fundacja zajmuje się z jednej strony edukacją, a z drugiej - wsparciem informacyjnym osób z Ukrainy szukających schronienia tu w Polsce. W ubiegłym roku zaangażowaliśmy się w akcję „Płomień Solidarności”. O 4 rano 24 lutego w całej Polsce, ale też w innych krajach płoną symboliczne ogniska. Mogą to być ogniska indywidualne, ale też może być to jakaś większa akcja, na przykład miasta albo gminy. My to robimy z kilkoma NGOsami - opracowaliśmy też króciutki plan, jak poinformować ludzi o tej akcji. W zeszłym roku mieliśmy bardzo fajnego partnera medialnego OKO.Press. I tu wsparcie wolontariuszy będzie niezbędne. Jest to akcja, która wymaga dużego zaangażowania medialnego i jedynie naszym zespołem nie zdołamy zrealizować planu w całości.

To brzmi naprawdę niesamowicie. Gdzie można poczytać o tej inicjatywie?

M.S.: Można wejść na naszą stronę internetową. Tam wszystko jest!

To super. Ale wróćmy na chwilę do szkoleń. Powiedziałaś, że było szkolenie dla wolontariuszy z Word Pressa. Czego jeszcze się dowiadują wolontariuszki i wolontariusze? Czy po zgłoszeniu się są przez Was przygotowywane/i?

M.S.: To zależy właśnie do jakich zadań się zgłaszają. Jeżeli tylko do tłumaczenia, raczej nie będę w stanie ich więcej przeszkolić. Natomiast jeżeli otrzymujemy ogłoszenia o szkoleniach np. od ochotników warszawskich lub innych organizacji, przygotowanych specjalnie dla wolontariuszy, chętnie takie ogłoszenia przekierowujemy osobom, które z nami współpracują. Tak naprawdę to wszystko zależy od osoby i jej potrzeb. Mamy wolontariuszy, którzy chętnie korzystają z naszych szkoleń z pracy w WordPressie, MailChimpie lub Canvie.

I te szkolenia odbywają się online czy stacjonarnie?

M.S.: Zazwyczaj online. Większość osób nie jest z Warszawy.

A skąd są?

M.S.: Jedna osoba jest z Łodzi, dwie z Krakowa, a zespół tłumaczeniowy chyba z Warszawy. Nie pytałam, ponieważ nasza współpraca zupełnie nie wiąże się z jakimkolwiek bezpośrednim kontaktem. Wolontariusze siedzą przy komputerze, robią tłumaczenia i wysyłają. Co innego z zespołem komunikacyjnym, tu bezpośredni kontakt jest potrzebny.

Skoro to są osoby z różnych miejsc, to jak one znajdują waszą ofertę?

M.S.: Korzystamy w tej chwili wyłącznie z NGO.pl i ochotników warszawskich, są najlepsi.

A jak wygląda ta rekrutacja? Co wolontariusze muszą zrobić, żeby się u Was zaangażować?

M.S.: Rekrutację zazwyczaj przeprowadzam ja i patrzę oczywiście na doświadczenie, ale nie doświadczenie jest tu na pierwszym planie. Raczej powiedziałbym, że idę w stronę chemii międzyludzkiej i jeżeli widzę, że dobrze mi się z człowiekiem rozmawia i mamy wiele wspólnych tematów, rozumiemy się, wtedy zapraszamy do dalszej współpracy. Zawsze możemy podszkolić osobę. Natomiast ludzki faktor jest dla nas najistotniejszy.

W jakim wieku są wolontariuszki i wolontariusze?

M.S.: Jeżeli chodzi o tłumaczy, to są licealiści, którzy często mają certyfikaty językowe lub uczą się w szkołach międzynarodowych. Dla nich też jest ważne, żeby wykazać wolontariat, ponieważ mają plany by iść na międzynarodowe uczelnie, i w przyszłości każdy dodatkowy punk będzie się liczył. Uczelnie wyższe zwracają na to uwagę. Natomiast zespół komunikacyjny to już osoby po studiach w przedziale 25-30 lat.

A jak z motywacją osób, które się do Was zgłaszają? Rozmawiacie o tym? Powiedziałaś o tym, że niektórzy są w wieku licealnym, więc na przykład potrzebują tego dla przyszłość. A jak to wygląda z osobami w wieku 25-30 lat?

M.S.: Zawsze pytam, ponieważ ogłoszeń o wolontariacie jest bardzo dużo. Wiele organizacji chciałby mieć wsparcie wolontariuszy i zawsze jestem ciekawa, dlaczego właśnie my, a nie ktoś inny. Z tym też bywa różnie. Czasem to są poszukiwania siebie. A czasem faktycznie kogoś bardzo interesuje ochrona środowiska i myślą o swoim rozwoju w tym kierunku, czasem to jest też poszukiwania pracy. Jeśli jesteś zaangażowany/zaangażowana i pokażesz swoje umiejętności, zaprezentujesz działania, jest spora szansa na zatrudnienie. Może nie teraz, nie w tej chwili, ale osoby z organizacji  będą pamiętać, że miały świetnego wolontariusza. I myślę, że to też jest dla niektórych jakimś pomysłem na znalezienie pracy.

A pamiętasz co mówiły Ci osoby, które są teraz w dziale komunikacji?

M.S.: U jednej to było właśnie poszukiwanie pracy. Natomiast druga osoba mówiła, że bardzo chce iść w kierunku ochrony środowiska, zrównoważonej konsumpcji i niemarnowania żywności. A to są wszystkie tematy, którymi się zajmujemy. Także mamy już całą listę pomysłów, gdzie taka osoba mogłaby się zaangażować. Jesteśmy członkami różnych stowarzyszeń i organizacji, a nie zawsze mamy czas na to, żeby aktywnie uczestniczyć w spotkaniach. Myślę, że taki udział będzie dla tej osoby rozwijający, a dla nas też będzie to wsparciem i oszczędnością czasową.

Jakie to są inicjatywy?

M.S.: Jest na przykład inicjatywa Food For Climate - są bardzo aktywni i naprawdę wspaniali. Poznałam osobiście tych ludzi i jestem zachwycona. Naprawdę prężnie działają, ale zupełnie nie mamy czasu na  nasze spotkania i strasznie nad tym ubolewam. Więc mamy taki pomysł, żeby nasz wolontariusz się zaangażował w te działania w naszym imieniu.

To super okazja, bo wolontariusz/ka wchodzi głęboko w temat, więc może szybko zdobyć wiedzę i dużo się nauczyć!

M.S.: Traktujemy wolontariuszy jak część naszego zespołu i tak naprawdę to zależy od niego/niej, w jakim stopniu chciałby/chciałaby się zaangażować. Czy chce być z boku i robi tyle, ile ma na to czasu, czy chce być częścią naszych pomysłów i wtedy zawsze z chęcią zapraszamy do współtworzenia organizacji.

A w jaki sposób zachęciłabyś potencjalne osoby do zapisania się do Was na wolontariat?

M.S.: Wolontariat to jest super rzecz. Uważam, że każdy powinien w swoim życiu mieć taką, choćby najmniejszą przestrzeń do dawania siebie bez oczekiwania jakiejkolwiek gratyfikacji.
A my jesteśmy tak cudownym zespołem. Naprawdę! U nas się pracuje bardzo lekko, nie stresujemy siebie nawzajem, nie mamy jakiejś presji. Mamy duży stopień wyrozumiałości do innych i myślę, że akurat takich miejsc wcale nie jest tak dużo. Próbujemy tworzyć nasze otoczenie, żeby pokazać, że można pracować z życzliwością, można ze spokojem, z radością i uśmiechem. Także jeżeli komuś bliski jest temat ochrony środowiska, praw człowieka czy bezpośredniego wpływu na społeczeństwo – zapraszamy do współpracy!

Rozmowa: Julia Różańska

Zdjęcie przekazane przez rozmówczynię